Śledzisz co się dzieje na maturkach?
Cóż... zawsze może być gorzej, ale najlepiej w sumie też nie było. Polski to w ogóle dramat - napisałam najgorszą rozprawkę w swoim życiu. Zaczęło się od tego, że my bardzo późno zaczęliśmy to pisać, bo jakieś 20 czy 25 minut po dziewiątej. Przez to godzina 11:50 zmieniła się na ileś minut po 12. I mój wf-ista, który był w komisji, strasznie niedbale starł tę 11 - prawie w ogóle. No i jak skończyłam pisać test czytania ze zrozumieniem i spojrzałam na tablicę, a potem na zegarek to coś mi nie kliknęło ewidentnie i myślałam, że zamiast prawie dwóch godzin mam godzinę... Nie pytaj jak mi ręka śmigała po tym papierze. A najlepsze jest to, że zamiast pisać na ten temat 2, covidowy, ja wzięłam tego zasranego Pana Tadeusza. I co? No i napisałam to w godzinę. I tak. Napisałam, że brali ślub, a nie, że to był opis zaręczyn. I co ciekawe zastanawiałam się po maturze, czy to nie jest kardynał, ale potem stwierdziłam, że nie jest to jakiś błąd pokroju rozdwojenia Staszka i Stanisława Wokulskiego na dwie postaci. Jest duży, ale no rzeczowy. A najlepsze jest to, że moje przyjaciółki, które chodziły do technikum, powiedziały mi ostatnio, że jak pytały swoją nauczycielkę z polskiego to ona powiedziała, że to jest kardynał xD A zdałam - miałam 66% i przykro mi, bo naprawdę to była moja najgorsza rozprawka. I jak zobaczyłam w ogóle, że w tym roku było Przedwiośnie to miód rozlał się po moim sercu, bo jak pisaliśmy sobie rozprawkę z tego tekstu w klasie kiedyś, to miałam 50/50 punktów!
Angielski podstawa zawsze próbne mi wychodziły na stówkę, chociaż no ja tam uważam, że mój angielski nie jest zbyt dobry, ale no maturka to maturka. A na tej właściwej zdobyłam 94.
Z podstawy z matmy to miałam ran-de-wu z matematyką, ale przykro mi fest do teraz, bo nie udało mi się stówki zdobyć. A najlepsze jest to, że ja czułam jak wychodziłam, że mogę ją mieć i potem wyszedł kolega i był jak "ej, w tym trójkącie wyszedł równoboczny, po 60 stopni" i już wtedy byłam jak - "żartowałam", bo mi wyszło 70. I potem jak sprawdzałam to miałam też błąd w najprostszym zadaniu, bo trzeba było pomnożyć przez zero i do teraz nie wiem, co miałam w głowie, że ja to zero pominęłam. No i zdobyłam 93%.
Z rozszerzenia z angielskiego zabawnie, bo widziałam przeciek, że będzie coś o kieszonkowym. No ale to taki przeciek niby nie. Bo jedyne co se możesz przypomnieć, to to, że pocket money to właśnie to kieszonkowe. Udało mi się nazbierać 86% i pamiętam, że z tego byłam dumna mimo wszystko.
A z matmą rozszerzoną, cóż... miałam wrażenie, że gdybym pisała ją w inny dzień to poszłoby mi lepiej. Ale zabawnie, bo ja z taką przyjaciółką z klasy w sumie sobie zawsze główkowałyśmy na tym rozszerzeniu i nie wiem jakie było prawdopodobieństwo, że to się stanie, ale ona miała stolik numer 1, a ja - numer 2. ♥ I ja zawsze umiałam robić zadania z ciągów i na właściwej go nie zrobiła, a ona tak z czego byłam niezwykle dumna xD Nauczyłam ją ♥ Ale zdobyłam 58%, a na tej matmie jakoś mi zależało. A z geografii gdzie już stwierdziłam, że owszem będę się uczyć, ale odpuściłam trochę z niej, żeby sobie robić zadań więcej z matmy rozszerzonej, bo to mi sprawiało większy fun, a dostałam z geografii więcej niż z tej matmy, bo 67%.
Także no dupy nie urwało, ale nie jest też najgorzej... A samo przychodzenie do szkoły wtedy i tak dalej - to było fajne. Miało swój taki unikatowy vibe ♥
Przepraszam, że się tak rozpisałam.
edit:Aww, dziękuję! ♥
Ostatnio zmieniony przez Mijane (05-05-2023 o 11h38)
Kiedyś nazywałam się Mysterios, ale tajemnica umarła i pogrążyła wszechświat w zniszczeniu, wysyłając w świat swojego pośrednika...