3 cóż... zajęło mi to dłużej niż planowałam i wyszło dłuższe niż planowałam, ale mam nadzieje @Lina, że mi wybaczysz i uznasz wykonane to wyzwanie.
Strażniczki w Wieśku
Słońce powoli wpadało przez okno. Promienie jak pędy winorośli wkradały się i pełzły w stronę postaci leżącej w łóżku. Henrieta uchyliła powieki i zaraz potem nakryła głowę kołdrą. Leżała tak dobrą chwile, zanim nie uznała że jest zbyt gorąco na ten rodzaj manewru. Szamotała się chwilę pod nakryciem, aż udało jej się odkryć twarz. Światło zaatakowało jej uchylone powieki.
- O dżiz... Nie trzeba było tak balować... - Henrieta, cały czas leżąc, złapała się za głowę. - Następnym razem granie w wyzwania z Absyntem i otwartą piwniczką będzie dla mnie zakazane i nic mnie od tego postanowienia nie odwiedzie.
Na wpół śpiąc jeszcze na wpół wyklinając poprzedni wieczór spróbowała usiąść na krawędzi łóżka. Zza drzwi dobiegł zbliżający się głos. Kobieta odwróciła się gwałtownie i za chwilę tego pożałowała. Świat zawirował.
- Jaśnie Pani - drzwi otworzyły się - przybyły nowe lustra... Jaśnie Pani? Wyglądasz jakbyś dopiero wstała. Zaraz przywołam Lady As. Ona pomoże Wam się przygotować.
- Tak, tak, jakaś dobra duszyczka się przyda Charlees. Przyniesiesz mi szklankę wody?
- Przekaże posłańcowi od luster że będziesz Pani gotowa za kilka kwadransów.
Charlees wyszła z komnaty. Zaspana Henrieta powoli podniosła się i przeszła kilka kroków do krzesła i tam usiadła. W głowie wciąż trochę jej szumiało. Po kilku minutach wróciła Charlees prowadząc ze sobą lady As.
- Przestań mi z tą panią, Charlees proszę znamy się nie od dziś. Swoją drogą dziwię się że jesteś w tak dobrej formie po wczorajszych wyzwaniach.
- Zawsze podziwiałam wasze poczucie humoru Pani, ale czy naprawdę proponujecie mi postępowanie wbrew protokołowi dworskiemu? Nie wiem czy powinnam.
- Księżno Anno Henrietto! Na wszystkie winnice świata, musimy szybko doprowadzić was do porządku. - Lady As raz dwa przeprowadziła Henriete do toalet i zaczęła zręcznie splatać jej włosy aby korona dobrze z nimi współgrała.
- Pomyślmy... Suknia zielona, niebieska czy czerwona? - Charlees wpadła do pomieszczenia z trzema sukniami w ręku.
- C-co? Ja... - Henrieta poczuła, że nie wie co się dzieje. - Co wy? Ja mam omamy?
- Tak, też sądzę że niebieska będzie najlepsza. - Kobiety nie zwracały uwagi na zdezorientowaną Henriete i po dwóch kwadransach księżna Anna Henrietta była gotowa na pełen obowiązków dzień.
- Księżno gotowe, a teraz musimy iść obejrzeć lustra. Potem mamy zaplanowaną małą uroczystość wręczenia orderów trzem rycerzom, potem degustacja trzech win z północnych winnic, zatwierdzić bądź odrzucić projekt nowej świątyni. - Lady As wyliczała zajęcia na cały dzień uśmiechając się ledwie zauważalnie przy wzmiance o orderach.
Henrieta oszołomiona ogromem informacji nie protestowała, kiedy dwie kobiety prowadziły ją w bliżej nieokreślone miejsce.
- W degustacji win będzie wam towarzyszyć właściciel jednej z północnych winnic - Anatea, dodam że liczy na pozytywny wynik. O jesteśmy.
- Miłościwie nam panująca Księżna Anna Henrietta. - Aż wzdrygnęła się słysząc tubalny głos herolda obok siebie. - Przedstawiam Line Dark zwaną również królową luster.
- Wasza Miłość. - Lina ukłoniła się lekko a Henrieta stała bez ruchu.
Wszystko jakby się zatrzymało.
- Oj Henri, Henri wydajesz się zaskoczona. - Dark Lina podeszła, objęła ją ramieniem i uśmiechnęła się lekko. - Wydajesz się być zaskoczona tym co się dzieje.
- O dżiz, to mało powiedziane. Lina co tu się odjaniepawla?! Bo to się nie wydajeć by snem. Dlaczego wszyscy zwracają się do mnie "Księżno"? Co ty tu robisz i czemu ty mnie poznajesz a Charles i As nie? I czemu do jasnej ciasnej teraz się nie ruszają?
- Ooo... Czyli nie pamiętasz? - Lina z gracją poruszała się po pokoju. - Zatem po kolei. Jesteśmy w pięknym Toussaint, krainie wina winem płynąca, a ty jesteś Księżną Anną Henriettą władczynią tych właśnie włości. Ja jestem Panią Lusterko. Daję ludziom to czego pragną w zamian za drobną przysługę z ich strony.
- Coś o tym słyszałam gdzieś... Czekaj to nie jest uniwersum wiedźmina przypadkiem?
- Tak, dokładnie. Nareszcie zaczynasz łapać. - Lina aż podskoczyła z radości. - Nie powinnaś była tak dobrze się bawić kochana.
- O czym mówisz? - Henrieta, która powoli zaczęła rozumieć co dzieje się dookoła znowu przestała ogarniać.
- No no no... Nie pamiętasz pewnie jak na wczorajszej imprezie przechwalałaś się, że poradzisz sobie z każdym zadaniem bo jesteś wszechstronnie uzdolniona? - Popatrzyła na dziewczynę, która pokręciła głową z głupawą miną. - Z tego wszystkiego straciłaś czujność i zamiast piątki dostałaś trójkę. No więc dałam ci wyzwanie żebyś przez jeden dzień została władczynią. Nie moja wina że nie pamiętasz i że miałam fazę na Wieśka. Mogłaś trafić gorzej. Ale nie powiem zabawa była przednia. Gdybyś widziała jakie arcydzieła wymalowałyśmy na murach K.G., o bezcenne.
- Wiedziałam że kluczyk do piwniczki Absyntu w twoich rękach to zło.
- Jesteśmy w tak zwanym międzyczasie możemy sobie rozmawiać a oni nawet tego nie odczują - to mówiąc zatoczyła ręką koło wskazując wszystkich dookoła. - Uznałam że będzie zabawnie jak spotkasz znajome twarze. One znają cię jako księżną Toussaint. Wiesz... jeśli to cię przerasta to zawsze możesz wziąć jeszcze naszą wyzwaniową fretkę Czesława i zaopiekować się nią przez 24h zamiast pławić się w luksusie. Wystarczy jedno słowo a pstryknę i wszystko wróci do normy, a ty będziesz na łasce tej małej wredoty.
- Zarządzanie królestwem nie wydaje się aż tak złym pomysłem. I nie dam ci satysfakcji bycia pokonanym przez wyzwanie.
- Jak wolisz. Wieczorem wszystko wróci do normy. Tylko nie zgiń tutaj *Pstryk* - Lina wróciła do odgrywania roli sprzedawcy luster, a świat dookoła znowu zaczął żyć.
- Pokaż zatem co przywiozłaś dla nas. - Henrieta bogatsza o wiedzę od Liny pewniej weszła w swoją rolę.
- Oto najwyższej jakości zwierciadła z za morza. Proszę obejrzeć i przekonać się Wasza Miłość.
Henrieta wraz z kilkoma obeznanymi w temacie luster dworzanami uważnie obejrzała towar po czym zatwierdziła kupno części z nich.
- Teraz czas na Wręczenie orderów Pani. Zdążymy na czas na całe szczęście. - Charlees rozwinęła pergamin z zadaniami i skreśliła na nim kilka słów.
- Władca nigdy się nie spóźnia, pamiętaj o tym. Prowadź zatem w odpowiednie miejsce. - Starała się aby jej głos brzmiał pewnie i stanowczo.
Doszły do altany w ogrodach pałacowych gdzie zebrało się sporo dworzan oczekujących doniosłej chwili uhonorowania bohaterów. Henrieta uświadomiła sobie że w sumie to nie wie nawet za co te ordery mają być przyznane tym trzem wypacykowanym rycerzykom.
* Myśl, jaką formułkę zastosować, żeby się nie połapali. Jakąś ogólną. Bardzo ogólną. Coś o cnotach, o oddaniu, o czym by tu jeszcze. Dobra chyba mam* - potok myśli przemkną jej przez głowę bo przecież nie zapyta nikogo o coś co powinna wiedzieć.
-... uhonoruje teraz tych trzech walecznych młodzieńców za niespotykaną odwagę jaką wykazali się w minionych dniach. - Głos herolda znowu spowodował że wzdrygnęła się prawie niezauważalnie.
- Za wasze męstwo i oddanie cnotom rycerskim pragnę wręczyć wam te ordery. Niech przepełnią was dumą i przypominają że kroczenie ścieżką prawości jest po stokroć lepsze niźli droga występku. - Z boku dało się słyszeć ciche poruszenie. Matka jednego z młodzików popłakała się ze szczęścia. - Wasi rodziciele niech będą z was dumni, a ja jestem wielce rada, że postępki wasze są szlachetne.
Henrieta wzięła z rąk As ordery i po dłuższej chwili, trochę niezgrabnie z pewnymi trudnościami przypięła ordery. Dworzanie rozeszli się a Księżna wraz z pomocniczkami udała się do książęcych pokoi aby oddać się degustacji win.
- Nie możemy poświęcić na to zbyt wiele czasu Pani. Musimy zdążyć jeszcze obejrzeć projekt świątyni. - Szepnęła As i razem z Charlees usiadły pod ścianą pokoju.
- Moje drogie degustacja i ocena win to nie jest błaha sprawa i poświęcę temu tyle czasu ile będzie trzeba. - Obdarzyła je lekkim uśmiechem mimo, że na samą myśl o degustacji wina coś ściskało ją w żołądku.
*To chyba po wczoraj.* - pomyślała.
Na stole stały nie napoczęte jeszcze butelki z winem i dziewięć kieliszków. Książęcy specjalista od win przedstawił przybyłą właśnie Anatee. Henrieta na prawdę nie mogła się nadziwić że ta twarz jest jej dobrze znana, ale osoba ją noszącą już wcale nie. Po wymianie grzeczności przystąpiono do degustacji. Najpierw książęcy specjalista otwierał butelkę potem nalewał po trochu jej zawartości do trzech kieliszków i próbował pierwszy, aby upewnić się że nie jest ono zatrute. Po wszystkich środkach ostrożności do degustacji przystępowała Księżna. Cały proceder powtarzano dla każdej z trzech butelek. W między czasie toczyła się pogawędka między Henrietą a Anateą.
- Opowiedz mi o tym dlaczego postawiłaś na produkcję tak ciekawych win. Dawno nie widziałam aby ktoś tak śmiało łączył pozornie niepasujące do siebie ingrediencje. I chciałabym usłyszeć więcej o samych winach proszę. Chciałabym poznać ich historie zanim wydam ostateczną decyzję.
- Cóż - białowłosa Anatea chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią - mój ojciec zawsze chciał mieć swoją winnice i u schyłku życia udało mu się to. Z wielką pieczołowitością przygotowywał swoje wyroby, wiedział że aby wino ujawniło swój prawdziwie bogaty smak musi minąć kilka lat w odpowiednich warunkach. Kiedy on sadził i pielęgnował winorośle ja wyruszyłam do innych krain w poszukiwaniu idealnych komponentów do nietuzinkowych win... - opowieść ciągnęła się przez cały czas degustacji. (Z przyczyn objętościowych uznaliśmy, że nie będziemy jej przytaczać w całości).
Koniec końców aprobatę zdołały uzyskać dwa z trzech kosztownych przez Księżną win.
- Dziękuję za poświęcony czas Wasza Miłość. - Po wymianie grzeczności Anatea ukłoniła się i zaczęła zbierać podczas gdy Henrieta już została obskoczona przez dwie panny, które do tej pory siedziały przy ścianie.
- Ostatni punkt na liście Pani to zatwierdzenie planów świątyni.
- Dobrze, dobrze miejmy to już za sobą. - Powoli zbliżał się wieczór i Henrieta zaczynała czuć zmęczenie.
Architektekt okazał się być dość przystojnym młodym mężczyzną. Wyglądał na onieśmielonego widokiem Miłościwej Pani. Ciężko było z nim cokolwiek ustalić. Wydawał się być niepewny i chyba zmęczony. Gdyby przyjrzeć się bliżej to można by odnieść wrażenie że to jednak nie nieśmiałość a zauroczenie jest powodem jego niepewności. Koniec końców udało im się ustalić tylko część poprawek. Resztę przełożyli na następny dzień, gdyż noc zaczynała królować nad krainą.
- Bardzo udany dzień Pani. - Stwierdziły zgodnie As i Charles szykując Henriete do snu.
- Całe szczęście to już koniec. - Westchnęła Hen.
- Jutro kolejny dzień i kolejne zadania. - As skończyła rozplątywać włosy Księżnej.
- Taa... - Kobieta uśmiechnęła się. - To już koniec.
Ooo jest 3:09 XD ups. Nie mogę spać haha
Chwile mnie nie było haha tutaj a takie perełki sie nazbierały :3
@Myst urocze elfy <3 UwU