Co to znaczy być samodzielnym dorosłym? Czym według ciebie cechuje się osoba niesamodzielna i w czym według ciebie tkwi problem takich ludzi?
// Propozycja 1: Daj sobie odpocząć.
Taka blokada umysłowa często wynika ze zwyczajnego przemęczenia. Nie da się być produktywnym i kreatywnym bez przerwy i trzeba po prostu wrzucić na luz i przewietrzyć głowę. Ale nie mówię tutaj o takim "odpoczywaniu", że nic nie robisz, ale bez przerwy myślisz o wszystkim, co zrobić musisz, tylko o prawdziwym odłożeniu wszystkiego na jutro i daniu sobie zupełnie wolnego dnia bez najmniejszych wyrzutów sumienia.
Wiem, że to nie jest wcale takie proste, bo życie jest ciężkie, terminy gonią, zawsze coś jest z tyłu głowy, zawsze jest coś do zrobienia, ale jeśli tylko jest taka możliwość, że świat się nie zawali, jeśli poświęcisz 24 godziny na naładowanie baterii, to na pewno będzie to miało na ciebie pozytywny wpływ i pewnie będziesz bardziej wydajna niż wcześniej.
Propozycja 2: Rozplanuj i przygotuj, a zrób potem.
Często bywa też tak, że źródło niechęci do wykonania jakiegoś zadania tkwi w tym, że nie wiemy, od której strony je ugryźć. Niby łatwe, niby wiemy, jaki ma być efekt, ale jak już siadamy na stołku i próbujemy coś w tym kierunku wykonać, to musimy najpierw wymyśleć od czego w ogóle zacząć i sama ta groźba konieczności nadprogramowego myślenia już tak nas na starcie męczy, że wolimy odłożyć to na później. Ja w takich sytuacjach rozrysowuję sobie plan i robię to na luzie - przy muzyczce albo przy jakimś filmiku na Youtubie grającym w tle, na byle jakiej, na wpół zapisanej kartce. Wtedy, robiąc to na takim pół-skupieniu już nie wydaje się to wcale takie straszne i wymagające, a jednak usuwa jedną kłodę spod nóg. A po rozrysowaniu sobie tego wstępnego planu działania już można sobie sprawić przerwę, żeby wdrażać się do wykonania zadania powoli, a nie wskakiwać na główkę na głęboką wodę.
Kolejny krok, to przygotowanie sobie wszystkich potrzebnych materiałów w jednym miejscu i zostawić je tam. W ten sposób usuwana jest kolejna kłoda, bo kto nie miał tak, że w sumie to coś by się zrobiło, np. pouczyło do kartkówki, ale najpierw trzeba znaleźć zeszyt, potem podręcznik, potem otworzyć na odpowiedniej stronie, potem zastrugać ołówek... i niby są to wszystko takie śmiesznie proste czynności, no ale jak energii i motywacji jest jak kot napłakał, to naprawdę może ich nawet i na taką sekwencję prostych czynności nie starczyć. A jak się wie, że jak już wszystko będzie na stole, to jedno zadanie już będzie wykonane, to ta motywacja się zwiększa, bo nie ma tej groźby, że zaraz będzie trzeba siąść do tego stołu i kuć... Nie, jak na razie tylko trzeba położyć rzeczy na stole i załatwione, można wrócić do gierczenia czy czego tam. W końcu, jak się tak widzi, że jest jasny plan, wiadomo od czego zacząć, jakie kroki podjąć oraz że wszystko już na nas czeka, nie ma dodatkowego oporu, to znacznie łatwiej jest się jednak zmusić i siąść do tej roboty, a jak się już zacznie i podejdzie się do tego zadaniowo, to już jest z górki.
Propozycja 3: Zrób to z rozpraszaczami w tle, byleby pracowało ci się milej.
Czasem nie chce się czegoś zrobić, bo zadanie jest zwyczajnie nudne i monotonne, a my potrzebujemy akurat więcej dopaminy. Ja kiedyś byłam przeciwniczką słuchania muzyki podczas uczenia się i zawsze uczyłam się przy stole zamiast przy biurku, żeby przypadkiem nie kusiła mnie obecność komputera na nim. Ale z czasem odkryłam, że takie rozpraszacze mogą być też pomocne. Mam tak bardzo często, że na przykład kiedy zabieram się za czytanie artykułów naukowych na studia, to zaczynam w absolutnej ciszy i skupieniu i tak czytam, i czytam, i czytam... No ale w końcu po tak około godzinie takiego intensywnego czytania mój mózg się męczy, robię się znudzona i mam po prostu dość. Wtedy włączam sobie na drugiej karcie jakieś "Chill vibes playlist - 10 hours" i od razu jest taki przyjemny bodziec, który zabija nudę i sprawia, że mogę czytać dalej, mimo że w mniejszym skupieniu. No a jak trafiam na taką zagwozdkę, że naprawdę muszę coś głęboko przeanalizować i wysilić szare komórki, to zawsze mogę mogę muzykę na chwilę ściszyć, zrobić robotę i podgłosić od nowa. Osobiście takie podejście - robienia czegoś z umilaczami - bardzo mi pomaga w takie właśnie dni, kiedy atakują mnie niechcemisie.
Propozycja 4: Pracuj na czas.
Tutaj będzie przeciwieństwo rad, które dałam powyżej. Tym razem chodzi o złapanie byka za rogi bez zbędnych ceregieli. Polecam ustawić sobie minutnik na 20 minut i przysiąc sobie, że przez ten czas każda twoja szara komórka skupi się na zadaniu. To tylko 20 minut, ile zdążysz zrobić, tyle zrobisz, ważne tylko, żeby te 20 minut było w pełni poświęcone na robieniu roboty bez dopuszczania do siebie myśli o czymkolwiek innym. A kiedy ten czas upłynie, będziesz wolnym człowiekiem i ten najgorszy pierwszy krok będzie już dawno za tobą. Wiadomo, że jak już coś ruszy, to łatwiej kontynuować.
Dlatego też powiem ci, że nawet lepiej jest ustawić ten czas na dłużej, żebyś miała poczucie, że musisz się spieszyć i zrobić jak najwięcej będziesz w stanie w tym ograniczonym czasie, ale jednak żeby był on na tyle długi, żeby alarm nie zdążył wyrwać cię z tego stanu intensywnej pracy zanim sama się zmęczysz na tyle, że już nie będziesz w stanie robić roboty z tą samą szczytową efektywnością. To ma być po prostu taka motywacja do tego, żebyś weszła na najwyższe obroty i ruszyła z kopyta, a nie faktyczna rama czasowa, w której musisz się zmieścić.
Ostatnio zmieniony przez Cuks (02-04-2024 o 00h10)