Liebevolla napisał
Jak od zawsze wiadomo w każdym świecie, czy nawet wszechświecie jest ta grupka buntowników, którzy własne życie chcą urządzać po swojemu i za nic mają wytyczone zasady oraz przełożonych. W krainie Eel jest aż pięć takich przypadków! Oto grupka stworzeń niebiańskich, która za nic nie pozwala podporządkować się rygorom: dark-lina, Noku, Shaoni, Nanoko oraz Liebevolla. Są oni szeroko znani publiczności ze swych licznych wybryków, ekscentrycznej natury lub niesłychanej oryginalności w postępowaniu. Ludowi wydaje się, że wiedzą o nich wszystko, jednak niebawem okaże się jak bardzo mogą się mylić! Pewnego dnia zupełnie przez przypadek używając magicznych eliksirów i siły grupce tej udało się ożywić jeden z grzybowych kręgów na tyle, że mogli oni wrócić na ziemię. Nie bawili się jednak w szukanie rodziny - dobrze wiedzieli, że ta sprawa była zamknięta i to dlatego postanowili dołączyć do Eel. Liebevolla wpadła na pomysł, aby udać się na eksplorację i założyć tajną bazę, o której istnieniu będą wiedzieli tylko oni! Pech chciał, że cały świat poszedł im na rękę i teleport wyrzucił ich obok opuszczonych bloków. Szybko znaleźli dogodne mieszkanie położone wystarczająco wysoko. Starannie je więc wysprzątali, zadbali o jakieś podstawowe umeblowanie, Shaoni oraz Nanoko znane ze świetnego gustu oraz wyczucia stylu zajęły się dekoracjami, Lieb koniecznie musiała upolować i przynieść czerwony dywan z wzorami. Czymże byłoby mieszkanie w bloku bez dywanu na podłodze i kilimu na ścianie? Noku zadbał o kulturę i zaopatrzył mieszkanko w regał z książkami, komiksami, a także w płyty z dobrą muzyką. Lina rozkręciła nawet stoisko z kawą oraz przeróżnymi pięknie pachnącymi ziółkami na każdy nastrój i dolegliwość. Uciekając więc pewnego dnia od przełożonej siedzieli sobie beztrosko, popijali kawę, dyskutowali, kosztowali kultury, gdy nagle przeciąg wpadający drzwiami i uciekający oknem zaczepił o drzwi i zatrzasnął je. Nagle okazało się, że w drzwiach nie ma klamki! Na zmianę siłowali się, popychali drzwi... nic nie dawały nawet ciężkie przedmioty, ani żadne czary, które w prawdziwym świecie zdawały się być osłabione. Krzycząc tak przez okno zostali zauważeni przez akurat przechodzącego tamtędy grzybiarza. Jakże wiele mieli szczęścia, że na takim odludziu trafił się poczciwy człowiek, który tylko chwilę nosem kręcąc na "tą dzisiejszą młodzież" wyciągnął telefon i zadzwonił po pomoc, a następnie sam siedział i czekał, aby poinstruować służby. Pomoc wezwana, ale ile gromada będzie czekać? Do miasta daleko, grzybiarz niewzruszony ich biednym losem siedział na pieńku zwalonego drzewa i zajadał kanapki, a oni siedzieli na 10 piętrze w mieszkaniu z zatrzaśniętymi drzwiami.
- A co jeśli zabraknie nam powietrza?! CO JEŚLI ZABRAKNIE NAM POWIETRZA?! - Rozkrzyczał się Noku biegając dookoła pokoju w wyciągniętymi rękoma, jakby błądził w ciemnościach. Liebevolla stojąc przy otwartym oknie przyglądała mu się ze zmarszczonymi brwiami. Założyła ręce i oparła się o parapet.
Lina próbując uspokoić kolegę posadziła go na fotelu, okryła kocem i podała zioła w jakiejś dużej, dziwnej filiżance. Shaoni wydała się niewzruszona całą sytuacją. Wzięła książkę, usiadła na krzesełku w kącie i odsuwając swojego motyla na głowę zaczęła czytać. Nanoko zabrała się za puzzle. Wyczuła, że można zaufać temu mężczyźnie, któremu nagle tak zasmakowały kanapki. Po kilku godzinach zbliżał się wieczór, udało się uspokoić Noku. Teraz drzemał sobie spokojnie na fotelu pod czujnym okiem Liny i Nanoko, która po trzech turach puzzli stwierdziła, że pora, aby odpoczęły oczy. Liebevolla znudzona swoim szkicownikiem zdjęła cylinder z głowy, położyła na podłodze, po czym usiadła po turecku i podziwiała go, niczym eksponat w muzeum analizując najmniejszy jego detal. Shaoni odłożyła książkę i podeszła do okna.
- Patrzcie! Jadą! - Wykrzyknęła wskazując palcem pogotowie ratunkowe.
- Cii! - Szybko stłumiła ją Lina pokazując na wzdrygającego się Noku. - Pan kolega ma dosyć na dzisiaj wstrząsów!
Zanim dokończyła zdanie słychać już było wyważanie drzwi. Po chwili wszyscy byli wolni i zbiegali po schodach. Jak udało się niektórym wytłumaczyć z wyglądu? "No ach te dzisiejsze dzieciaki i ich zamiłowanie do fantasy!" Czy zapomnieli o swojej bazie? Nie! Jeszcze bardziej ją udoskonalili o od tamtej pory pozdejmowali wszystkie drzwi, które mogłyby uniemożliwić im wyjście z tegoż bloku. A pan, który uratował im życie zabierał więcej kanapek na wyprawy i gdy tylko słyszał ich zza okna wpadał i częstował ich kanapkami ku wielkiej uciesze grupki. Nie wiedział, że daje to silne pożywienie jakże magicznym istotom.