2.
Nie no moje życie to ostatnio jest jakiś cyrk XD
Dzisiaj po raz CZWARTY usiłowałam oddać krew i po raz czwarty zostałam odesłana z kwitkiem z krwiodawstwa (ಠ u ಠ)
Za pierwszym razem nie mogłam oddać, bo miałam za niski poziom hemoglobiny we krwi. Lekarz dał mi karteczkę z jedzeniem, które powinnam jeść i powiedział, że widzimy się za miesiąc. No dobra, cały miesiąc szamałam płatki owsiane, gorzkie kakao, ryby i tak dalej. Minął miesiąc, chciałam wrócić, ale nie wyrobiłam się z czasem, bo o 13:30 dowiedziałam się, że o 14:00 zamykają. No trudno, zrobię to w inny dzień. Następnym razem wstałam o 9:00, wsiadłam do autobusu, o 11:00 byłam na miejscu, wchodzę - nawet przez rejestrację nie przeszłam, bo musiałam wcześniej zablokować swój dowód osobisty i nadal czekałam na wydanie nowego, a nadal ważna legitymacja jednak nie wystarczyła jako dowód tożsamości, mimo że się łudziłam. Przerąbane. Ale co to? Promyczek w tunelu! Następnego dnia dostałam wiadomość z urzędu gminy, że nowy dowód jest do odbioru! W trymiga zasunęłam do urzędu, pyk, pyk, dowód odebrany. Strasznie się ucieszyłam, bo naprawdę nic nie dało się bez niego zrobić, ta legitymacja zdała się na nic. Pomyślałam, że nie ma na co czekać, więc umówiłam się z psiapsim, że jutro wstajemy z rana i lecimy do krwiodawstwa (psiapsi w ramach podwózki, bo jak mnie wykrwawią, to raczej podróżować sama autobusem nie powinnam). No i dzisiaj znowu - pobudka o dziewiątej, 40 minut autobusem, psiapsi na mnie czeka, gitara. Idziemy do krwiodawstwa, a tam... niemożebna kolejka. Dzisiaj oboje dowiedzieliśmy się, że w czwartki są tam największe tłumy, bo najwyraźniej połowa miasta ma tego dnia wolne XD Nawet wejść nie mogłam, ludzie czekali na dworze i co jakiś czas byli wołani do środka grupami. Czekałam godzinę aż mnie wpuszczą, ale w końcu pojawił się pan i nas zaprosił. Wchodzę, z sukcesem się rejestruję, oddaję próbkę krwi do badania, wypełniam ankietę, wszystko jak po maśle. Tylko ludzi kupa, więc na czekaniu zeszła kolejna godzina. Ale wreszcie się doczekałam! Pani woła mój numerek, wchodzę. Zastanawiam się, czy tym razem badania wyjdą mi w porządku, czy jednak całe to wsuwanie owsianki na wodzie z gorzkim kakao poszło na marne. Najwidoczniej hemoglobina wyszła w porządku, bo wywali mnie za coś innego. Otóż, dowiedziałam się, że nie można oddawać krwi, kiedy ma się trądzik X'DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Wygląda na to, że oddawanie krwi nie jest mi przeznaczone, bo już się pogodziłam z tym, że mój nigdy nie zejdzie XD No i naprawdę wcale nie potrzebowałam przebadania lekarskiego, żeby wiedzieć, że mam trądzik i ja nie mam zielonego pojęcia, czemu nikt nie powiedział mi tego wcześniej XD Na pierwszej wizycie lekarz coś o tym wspomniał, że w moim wieku dobrze byłoby iść do dermatologa, ale zrobił to w taki sposób, że myślałam, że to tylko taka dygresja, bo o tym, że to mnie dyskwalifikuje jako dawcę to się nawet nie zająknął XD
Tak że no, wystałam się dwie godziny po to, żeby dostać specjalistyczną opinię lekarską o tym, że jestem pryszczata i znając moją cerę, to chyba przez następne 5 lat krwi nie oddam i to w optymistycznym scenariuszu XD
// @Myrida, gość mi powiedział, że trądzik to w gruncie rzeczy zapalenie skóry, więc nie da rady i zdyskwalifikował mnie wstępnie na trzy miesiące, co oznacza, że wakacje już dawno mi się skończą i już tak łatwo nie będzie :') Po wyjściu z krwiodawstwa ja i psiapsi ustaliliśmy, że to na pewno po to, żeby nie dopuścić do sytuacji, w której ofiara wypadku samochodowego budzi się po transfuzji krwi z trądzikiem i mówi "to wolałbym już umrzeć" XD
No ale dobra, nie ma co dramatyzować, spróbuję z tym dermatologiem, to może wyjdzie na dobre - nie dość, że dostanę czekoladę, to jeszcze trądziku się pozbyję, niezły interes, co nie? xD
Ostatnio zmieniony przez Cuks (28-07-2022 o 20h55)