Przyszedł czas znowu zapolować.
— Tylko nie to, tylko nie to, tylko nie to! Znowu się spóźnię, szefowa będzie zła. Niedobrze, niedobrze, niedobrze — powtarzało szybko pokraczne stworzenie, przeskakując po obsydianowych kamieniach, nad strumieniami lawy.
Nagrzane powietrze drgało nerwowo, jednak niewielki stworek zdawał się nie przejmować ewidentnie gorącą atmosferą, ale bardziej zaskakujące, od jego obojętności na przebywania w samym sercu wulkanu, było samo stworzenie, które wyglądało dość dziwnie, nawet jak na miejsce, w którym się znajdowało, a może zwłaszcza jak na nie. W końcu kto spodziewałby się zastać w dawnym królestwie Hefajstosa rybo podobne coś i chociaż posiadało parę dość krótkich nóżek i coś, co zapewne miało robić za jej ręce, rybi pysk i zielonkawe rybie łuski, pokrywające całe ciało istoty, nie były raczej czymś, co widywało się tutaj zbyt często. Ogólnie mało co widywało się w tym miejscu, ale to raczej nie był jakiś zaskakujący fakt. Wszystko, co kiedykolwiek zawitało do tego miejsca, najczęściej nie wytrzymało panującej tam temperatury, ale nawet jak coś już przystosowało się do życia tutaj, to najczęściej padało ofiarą czegoś, co przystosowało się do tego miejsca lepiej, Jednak nawet jeżeli przystosowałeś się już najlepiej, jak tylko mogłeś i żadne żyjące tam stworzenie nie mogło ci zagrozić, to zawsze twoim wrogiem pozostawało jeszcze samo miejsce, które cyklicznie pochłaniało, lub zmuszało do przeprowadzki, istoty, które myślały, że w końcu udało im się zadomowić na stałe.
Nie znaczy jednak to, że nic nie mogło przeciwstawić się siłę tego miejsca. Kilka istot przystosowało się do tego miejsca i funkcjonowało w nim całkiem dobrze. Jedną z takich istot była właśnie tajemnicza "szefowa", do której tak bardzo śpieszyło się stworzenie.
— Jestem już! Już jestem! — zapiszczało stworzenie, wbiegając na gładkie kamienne płyty, które służyły za podłogę w czymś, co, jeżeli bardzo wysilić swoją wyobraźnię można by nazwać — mocno zniszczoną wersją greckiego tolosa.
Stworzenie rzuciło się na brzuch i prześlizgnęło się po lśniącej posadzce, zatrzymując się przed stopami stojącej do niego tyłem kobiety.
— O wielka mistrzynio, wróciłem z wieściami ze świata spoza bramy — kobieta nawet nie drgnęła na jego powitanie, a samo stworzenie przyzwyczajone do takiego zachowania kobiety, nie przejęło się tym i szybko się ukłoniło.
— Twoi informatorzy z zachodnich granic, natknęli się na pewną informację, którą postanowili sprawdzić, wraz z pomocą szpiegów południa. W ten o to sposób natrafili na ślad, który doprowadził ich do pewnej wioski, gdzie kiedyś podobno mieszkańcy słyszeli, że w niedalekich lasach, żyli ludzie, którzy znali mieszkańców góry, w których kiedyś...
— Streszczaj się — przerwał jego wypowiedź donośny głos kobiety.
Jej ciemnoniebieskie włosy zafalowały lekko, kiedy wykonała nieznaczny ruch.
— Znaleźliśmy je.
Kobieta odwróciła się gwałtownie.
— Ile? — jej pytanie zabrzmiało niczym grzmot, podczas burzy.
— Dwóch.
— Dwóch? — zmarszczyła brwi ukryte pod złotą maskę.
— Tak, dwóch. Szpiedzy odkryli, że najprawdopodobniej są to bracia.
Kobieta uśmiechnęła się paskudnie, odsłaniając parę długich wężowych kłów.
— Bracia... — powtórzyła cicho do siebie.
Jej ubranie zaszeleściło, kiedy pewnym krokiem podeszła do opartego o jedną z kolumn łuku. Chwyciła pewnie broń, po czym naciągnęła na próbę cięciwę, celując do niewidzialnego celu. Chociaż cięciwa była pusta, tuż przed jej puszczeniem, pojawiła się na niej lśniąca złota strzała, która ze świstem przecięła powietrze, żeby wbić się w jeden z ciemnych, obsydianowych posągów smoka. Nagle ze strzały wydobyło się jasne światło, które bez najmniejszych problemów porozcinało kamień na drobne kawałki. W najlepszym stanie zachowała się głowa rzeźby, która w kilku kawałkach spadła prosto do płynącej pod nią rzeki lawy i momentalnie znikła w jej jasnym blasku.
Kobieta opuściła broń, po czym powolnym krokiem minęła swojego klęczącego sługę.
— Zwołaj wszystkich — rzuciła za siebie z przerażającym błyskiem w jej jasnych oczach. — Przyszedł czas znowu zapolować.