@up Służę uprzejmie:
W Leiftanie na początku przyciągnęła mnie tajemniczość towarzsząca postaci oraz wygląd. Byłam totalnie znudzona oklepanym wówczas motywem wampirów, więc Nevra odpadał w przedbiegach (zwłaszcza ze swoim mocno flirciarskim charakterkiem), Ezarel od razu zraził mnie niskim poczuciem humoru zaś Valkon, pomimo ciekawego stylu bycia, nie obiecywał nic ciekawego na swojej ścieżce (tak, na koniec był kosmos, ale nadal nie o taki mi chodziło). Ja zaś rozpoczynając grę nie chciałam puszystego, różowego, ociekającego cukrem romansu (taki to ja mam na co dzień ;d ), tylko coś mrocznego, pokręconego, z krwią i złotem w tle. Leiftan nie zawiódł (tak, zawiódł Beemoov, który perfidnie zmniejszył liczbę odcinków pierwszego sezonu i okroił ścieżkę, pomijając kilka wątków), okazał się złoczyńcą z tragiczną przeszłością, kimś, kto walczy ze swoimi demonami, potomek prześladowanej i mordowanej rasy ukrywający się przed tymi, którzy zabiliby go tylko za to, kim jest (wiele osób, które nienawidzą Leiftana zapominają, że to nie aengele pierwsze chwyciły po broń, tylko Faeries postanowiły wymordować tę rasę, bo nie wszyscy jej członkowie mieli ochotę popełnić zbiorowe samobójstwo, by im, Faeries, żyło się dobrze - więcej niż śmierdzi to polowaniem na czarownice i mordowaniem mniejszości tylko za pochodzenie/poglądy). Leiftan to ktoś totalnie samotny, ostatni ze swej rasy, marzący o nowym, lepszym świecie, w którym nie musiałby się ukrywać i obawiać o życie swoje i swojego potencjalnego potomstwa (Leiftan uwielbia dzieci, do tego sam nie znał swoich rodziców, miał tylko opiekunów - bądźmy szczerzy, jest mało prawdopodobne, że obydwoje rodziców umarło z przyczyn naturalnych, sądzę, że ich historię wraz z tym, dlaczego Leiftanowi tak bardzo zależy na bezpieczeństwie najmłodszych, mieliśmy poznać w tej rozszerzonej wersji pierwszego sezonu, zanim "góra" postanowiła ciąć fundusze). Leiftan jest prócz mrocznego mściciela kimś, kto nie specjalnie radzi sobie z uczuciami - odczuwa wszystko zbyt mocno, po jego zachowaniu można poznać, że nie szczególnie wie na czym polega prawdziwe zaufanie i uczucie bezpieczeństwa, kocha na całego, ale nadal boi się zranienia, zdrady, a to całkiem interesujące, obserwować jego reakcje. Jest naprawdę uroczy, gdy jesteśmy sami, a "te" sceny mają w sobie odpowiednią dla moich upodobań szczyptę dominacji daemona nad aengelem, co też bardzo przypadło mi do gustu. To wszystko czyni go w moich oczach interesującą postacią, kimś kto oferuje graczowi huśtawkę bez trzymanki.
O drugim sezonie nie wiele można na razie powiedzieć, przyznam, że nadal waham się, czy nie wygrać ścieżki z Lancem, bo nadal jestem wielbicielką dram na całego, a nie spokojnych, milusich romansów, jednak czwarty odcinek, gdy mogliśmy w odpowiedniej ścieżce ujrzeć tę wewnętrzną walkę, jaką toczy Leiftan, spowodował, że postanowiłam trwać przy swoim wyborze. Trzymam kciuki za ścieżkę Leifa, liczę na wybuchy wściekłości, zazdrość i walkę nie tylko na słowa. (Cierpię jednak z powodu zmiany wyglądu - strój jest świetny, ale poza i fryzura to zupełne nieporozumienie...).