A Ty, spotkałaś się w życiu z takim zjawiskiem, że ktoś nienawidził Cię za Twoje sukcesy? Rzucał kłody pod nogi?
/Opisuję oczywiście na podstawie własnej uczelni i doświadczeń - u nas było raczej zwyczajne robienie sobie na złość. Niestety na moim roku było sporo toksycznych osób, które na przykład w tajemnicy przed inną grupą ustalały z sekretariatem zmianę planu na bardziej korzystny dla nich, a mniej korzystny dla innych grup, argumentując to na przykład swoimi godzinami pracy. Jednak inne grupy również pracowały i moim zdaniem albo dochodzi się do porozumienia poprzez wspólną rozmowę, albo dostosowuje do odgórnie narzuconego planu. O całkowitym olewaniu spraw uczelnianych wspomnę, ale niechętnie, bo czuję odrazę tylko o tym myśląc... Ustalanie daty egzaminu również graniczyło z cudem, bo na pytanie "jaki termin wam pasuje" odzywało się zaledwie kilka osób, a starostą roku akurat był mój narzeczony, który w takich sprawach przez pierwsze lata był bardzo miękki i pytał każdego o jego zdanie, a gdy nie odpowiadali, płacił za to stresem i własnym zdrowiem. Nie tworzyliśmy na roku wspólnoty, oj nie. Jak na przykład jakiejś grupy osób nie było na zajęciach, to ci, którzy byli, mieli przekazać prowadzącemu, że na przykład trwają jakieś targi lub jest jakieś większe wydarzenie, to ani słowem nie pisnęli i wszyscy mieli nieobecność nieusprawiedliwioną XD O tym, że zostały zadane referaty też nikt nie powiedział, a sama wykładowczyni zabroniła sekretariatowi dawać nam swój numer, abyśmy się sami dowiedzieli. Tak że, cyrk na kółkach. Jeszcze 1,5 roku w tej szkole i sayonara.
P.S Myślę jednak, że to nie kwestia samej architektury, tylko po prostu ludzi, z którymi byliśmy na roku. Wiadomo, wiedza kosztuje i mało osób chętnie się nią dzieli, ale to było po prostu chamskie rzucanie kłód pod nogi
Ostatnio zmieniony przez Satiiira (08-07-2022 o 11h47)