Wprowadzenie
Stres wywoływany presją narzucaną przez Straż Eel nie dawał mi spokoju w ostatnich dniach. Wymagali ode mnie bardzo dużych pokładów wyrozumiałości, lecz z drugiej strony oni nie oferowali tego samego w zamian. Odnalezienie się w nowym świecie przepełnionym magią i zjawiskami całkowicie dla mnie obcymi nie było łatwym zadaniem. Szczególnie, że nie mogłam liczyć na wsparcie bliskich, ponieważ ich tutaj nie posiadałam. Czasami udało mi się pogawędzić z Kero lub Ykhar. Oboje sprawiali wrażenie zapracowanych, jednak kiedy ich odwiedzałam zawsze starali się poświęcić mi odrobinę własnego czasu. Doceniałam ten gest, jednak poczucie wykluczenia nadal nie dawało mi spokoju. Miiko nie chciała słuchać o mojej próbie powrotu na Ziemię. Powierzała mi różnego rodzaju misje, zapewne licząc, że tym odciągnie moje myśli od domu. Chciałabym, żeby w praktyce tak to działało, niestety rzeczywistość była nieco inna.
Tego dnia obudziłam się bardzo zmęczona, pomimo ośmiu godzin snu. Czułam się przygnębiona i smutna, jednak obiecałam Ewelein pomóc w przychodni, więc bez słowa sprzeciwu wykonywałam swoje codzienne obowiązki. Elfka z pewnością dostrzegała mój stan, jednak natłok obowiązków tamtego dnia najwyraźniej nie pozwalał jej przejmować się moją osobą. Chciałam w pełni poświęcić się pracy, aby odgonić przygnębiające myśli. Stopniowo docierało do mnie, że uczuciem, które tak bardzo męczyło mnie tamtego dnia była tęsknota. W jednej chwili przypomniałam sobie, że w nocy, podczas snu, nawiedzały mnie wizje Ziemi, mojej rodziny, przyjaciół, a nawet kota Chlejka. Wspomnienia z nadania mu tego zabawnego, ale i wstydliwego imienia sprawiły, że poczułam się jeszcze gorzej. Nie chcąc być balastem dla reszty straży udawałam, że wszystko ze mną w porządku. Bałam się, że mój stan zostanie źle odebrany przez Miiko i uzna mnie za tę, która tylko ciągle narzeka. Dzień w pracy nieziemsko się dłużył, a kiedy w końcu dobiegł końca mogłam udać się do stołówki, aby coś zjeść.
Sala była w połowie pusta. Większość osób, która jeszcze się w niej znajdowała kończyła właśnie swoje posiłki. Interakcje z Karuto wywoływały u mnie stres, satyr ewidentnie mnie nie lubił i nie starał się tego nawet ukryć, jednak miałam do wyboru albo to, albo głodówkę.
- Dzień dobry Karuto, co mogłabym dzisiaj zjeść? – zapytałam uprzejmie.
Złośliwy kucharz nie palił się do udzielenia mi odpowiedzi. Polerował jeden z kufli, spoglądając na mnie leniwie. Wiedziałam, że upominanie go nie jest dobrym pomysłem, więc cierpliwie czekałam aż skończy.
- Zimny ryż z miodowymi owocami – odbąknął, nakładając mi porcję na talerz.
- Dziękuję – odpowiedziałam i odeszłam w poszukiwaniu wolnego stolika.
Nie chciałam się izolować od reszty, ale kiedy zauważyłam, że na stołówce pozostały same obce mi osoby, uznałam, że bezpieczniejszym wyborem będzie samotny stolik, gdzieś na uboczu. Danie, które zaserwował mi Karuto nie prezentowało się apetycznie i rzeczywiście było już zimne, ale w smaku całkiem znośne. Słodycz owoców rekompensowała wszystko.
Nie spieszyłam się ze skończeniem posiłku. Uznałam, że w ostateczności, jeżeli rozgniewam Karuto, to zaoferuję mu pomoc w zmywaniu. Stołówka stopniowo się wyludniała, jednak w pewnym momencie do sali szybkim krokiem wkroczył Chrome. Młody wilkołak sprawiał wrażenie zdenerwowanego. Podszedł do baru i przez dłuższą chwilę rozmawiał o czymś z Karuto, aż ten w końcu nałożył mu na talerz obfitą porcję ryżu z miodowymi owocami. Uznałam, że przyjemnie będzie w końcu z kimś swobodnie porozmawiać, więc kiedy tylko się odwrócił, obdarzyłam go przyjaznym uśmiechem i pomachałam, sygnalizując, aby do mnie dołączył. Ciężko było mi zinterpretować jego wyraz twarzy, kiedy mnie dostrzegł, jednak bez zawahania dosiadł się do mojego stolika.
- Hej Erica, co tutaj robisz tak późno? – zapytał zaskoczony moją obecnością.
- Zostałam do późna w przychodni i tak jakoś wyszło. O to samo mogę zapytać ciebie.
- Drzemałem i tak jakoś wyszło – odparł z ironią w głosie. – Szczerze, to nikt w kwaterze nie sądził, że przyjmiesz się w roli pomagiera Ewelein. Jestem zaskoczony. – Zmienił temat.
Nie spodobało mi się to, że nazywa mnie pomagierem.
- Nie jestem pomagierem, tylko jej pomocnikiem.
- Nazywaj to jak chcesz, jeżeli masz się z tym poczuć lepiej. Jak na Ziemi nazywacie taką pracę? – zapytał bezpośrednio.
Wspomnienie o Ziemi sprawiło, że wszystkie myśli, które męczyły mnie tamtego dnia nagle powróciły. Nie chciałam zwierzać się Chrome. Podczas mojego pobytu w Eldaryi udało mi się go nieco poznać i wiedziałam, że pewnie kompletnie mnie nie zrozumie.
- Lekarzom pomagają pielęgniarki albo asystentki medyczne – odparłam beznamiętnie.
- Ciekawe – rzucił od niechcenia i zaczął dziko pałaszować to, co nadal zalegało mu na talerzu.
Nie wiedziałam czy powinnam próbować podtrzymywać rozmowę, czy może odpuścić. Nie zdążyłam się nad tym dobrze zastanowić, kiedy Chrome wstał z talerzem wylizanym do czysta.
- Dzięki za towarzystwo Erica. Trzymaj się! – rzucił na odchodne.
Kiedy odprowadzałam go wzrokiem natrafiłam na spojrzenie Karuto, który wycierał jeden z pobliskich stolików. Było przepełnione niezadowoleniem, więc uznałam, że to znak, aby się stamtąd ulotnić.
Wychodząc, stwierdziłam, że dobrze zrobiłby mi wieczorny spacer, więc postanowiłam wybrać się do ogrodów. Chciałam wziąć się w garść i przestać zadręczać mrocznymi myślami. Potrzebowałam odnaleźć w sobie pokładów determinacji, ponieważ samym narzekaniem nie otworzyłabym portalu i nie wróciłabym do domu. Musiałam mieć jakiś cel, do którego chciałabym dążyć. Zastanawiałam się kto poza Miiko pomógłby mi w powrocie. Brałam pod uwagę Leiftana, jednak wiedziałam, że powinnam go lepiej poznać zanim poproszę go o pomoc. Sprawiał wrażenie bardzo uczynnego, ale mógł nie mieć zbyt wiele czasu wolnego jako prawa ręka Miiko.
Chłodne powietrze dawało mi się we znaki tamtego wieczoru. Kurtkę zostawiłam we własnym pokoju, jednak nie miałam ochoty się po nią wracać. Stwierdziłam, że przyda mi się orzeźwienie. Chcąc się wyciszyć postanowiłam usiąść pod stuletnią wiśnią. Obawiałam się czy nie zastanę tam Valkyona. Wiedziałam, że bardzo ceni sobie to miejsce, a nie chciałam zakłócać mu spokoju. Rozmowy z nim nie były łatwe, nigdy nie ukrywał braku zaufania i zazwyczaj odpowiadał rzeczowo i beznamiętnie. W tamtym momencie jednak nikt nie przebywał w okolicy wiśni. Mogłam tam usiąść w samotności i przemyśleć swoje przyszłe plany. Nie czułam, aby w kwaterze traktowano mnie w pełni poważnie. Na każdym kroku dostrzegałam, że nie wiedzą co ze mną zrobić. Nie chciałam wchodzić im w drogę i być kulą u nogi, naprawdę szczerze zależało mi na powrocie do domu. Kiedy tak siedziałam z zamkniętymi oczyma poczułam, że wiatr się wzmacnia. Gdy otwarłam oczy dostrzegłam na niebie kłębiące się chmury zwiastujące nadciągającą burzę. Prezentowały się złowrogo, a jednocześnie majestatycznie. Nie przypominały chmur burzowych, które widywałam do tej pory na ziemi. Wyglądały magicznie. Ze skupienia na obłokach wyrwał mnie dyskretny ruch, który dostrzegłam kątem oka. Odwróciłam głowę i zobaczyłam postawną ciemną postać, która zmierzała w moim kierunku. Natychmiast zerwałam się na nogi, rozważałam ucieczkę, kiedy nagle dotarło do mnie, że to ten sam nieznajomy, który uwolnił mnie z lochów. Jego postać emanowała spokojem, powoli kroczył w moim kierunku i nic nie wskazywało na to, aby chciał mi zrobić krzywdę. Czarna zbroja, którą nosił posiadała misternie wykonane czerwone zdobienia, maska natomiast przywodziła na myśl głowę smoka.
- Co Ty tutaj robisz? Czemu znowu mnie nachodzisz? – zapytałam nieco zbyt błagalnym tonem.
Bardzo chciałam uzyskać odpowiedzi na zadane mu pytania. Lśniąca straż ostrzegała, że w pobliżu kwatery grasuje postać, która wygląda jak on. Twierdzili, że jest ich śmiertelnym wrogiem, jednak mężczyzna stojący przede mną nie przejawiał złych intencji. Na moje pytania pokiwał przecząco głową.
- Powinnam powiadomić straż o twoich wizytach.
- Chciałabyś wrócić na Ziemię? – zapytał, nic nie robiąc sobie z mojej wcześniejszej groźby.
Zrozumiałam, że chcąc utrzymać z nim kontakt muszę grać w jego grę.
- Oczywiście.
Nieznajomy znacznie się do mnie zbliżył. Dzieliły nas od siebie centymetry. W każdej chwilii mógł mnie obezwładnić albo zabić, a ja oczarowana jego postacią naiwnie nadal tam stałam nie pozwalając sobie nawet na niewielkie drgnięcie. Maska dokładnie zasłaniała jego twarz, jednak ja czułam jak intensywnie się we mnie wpatrywał.
- Zapytaj ich o siostry Hanajoo. – odparł ochrypłym głosem wypranym z jakichkolwiek emocji.
Jego sugestia zbiła mnie z tropu, nie znałam historii tego świata i nie miałam pojęcia kim są siostry Hanajoo, ani jaki mają związek z moim powrotem. W kilka sekund otrząsnęłam się ze stanu w jaki wprawiła mnie jego tajemnicza postać. Cofnęłam się o kilka kroków i zapytałam poirytowana.
- I to ma mi niby pomóc? A jakieś konkrety?
- Zapytaj ich o siostry. – powtórzył.
- A jeśli mi nie odpowiedzą albo mnie okłamią?
- Poszukasz sama. – skwitował i jak gdyby nigdy nic ruszył w kierunku muru po drugiej stronie ogrodu.
Nie miałam ochoty dłużej z nim rozmawiać, ani tym bardziej za nim ruszyć. Z własnego doświadczenia wiedziałam, że próby te zakończyłyby się fiaskiem. Jego pokojowe nastawienie względem mnie dawało mi do myślenia w kontekście relacji, jakie przedstawiała mi sama Miiko. Czułam, że straż mnie okłamuje, ale nie byłam w stanie oszacować jak bardzo i w jakich dokładnie aspektach. W tamtym momencie uznałam, że najwyższa pora wrócić do pokoju. Nie wiedziałam co zrobić z informacjami od Nieznajomego. Miałam zapytać o siostry Hanajoo, ale nie wiedziałam jeszcze kogo dokładnie. Miiko z pewnością nie była osobą chętną do udzielenia mi jakichkolwiek odpowiedzi. Z przyjaźnie nastawionych do mnie osób pozostawali Ykhar i Kero. Postanowiłam, że to będzie mój punkt zaczepienia następnego dnia. Zmęczona całą tą sytuacją ruszyłam w stronę własnej sypialni.
Sala drzwi zionęła pustkami, ale w korytarzu straży niespodziewanie spotkałam Kero. Czując, że sprawa z siostrami i Nieznajomym nie da mi tak szybko zasnąć postanowiłam porozmawiać z nim od razu.
- Witaj Kero, ty jeszcze na nogach? – zagaiłam rozmowę.
- Oh, witaj Erica. Miło cię widzieć. Właśnie wracam z biblioteki, mieliśmy drobne urwanie głowy z Ykhar, jeżeli można to tak nazwać. – odparł wyraźnie podkreślając swoje zmęczenie.
- Przykro mi to słyszeć, może mogłabym wam jakoś pomóc?
Mina Kero zdradziła, że zadałam niewygodne pytanie.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł. Miiko byłaby niezadowolona.
- No tak, oczywiście. Słuchaj Kero, mam jedno pytanie. Przechadzając się po osadzie zasłyszałam historię sióstr Hanajoo. Zaciekawił mnie ten temat, czy mógłbyś mi o nich powiedzieć coś więcej? – zapytałam wprost.
Poruszanie kwestii sióstr było bardzo ryzykownym ruchem. Nie wiedziałam przecież kim one tak naprawdę są, czy były członkiniami straży, czy może ziemiankami, którym udało się wrócić do domu. Kero po usłyszeniu tego pytania spoglądał na mnie tępym wzrokiem przez kilka sekund. Z otępienia wyrwały go wypadające z rąk książki i inne przedmioty, które wcześniej trzymał niezdarnie w rękach. Kiedy tylko to zobaczył błyskawicznie padł na kolana, aby pośpiesznie wszystko zebrać. Widząc całą tę sytuację postanowiłam mu pomóc. Ułożyłam kilka książek w równą stertę i już sięgałam po pęk kluczy, który potoczył się nieco dalej, kiedy Kero odparł spanikowanym głosem.
- Wybacz Erica, na śmierć zapomniałem o pewnych ważnych dokumentach, które miałem dostarczyć Miiko. Muszę już iść, dobrej nocy!
Zerwał się na równe nogi podnosząc wszystkie poobijane księgi i szybkim krokiem udał się w kierunku własnego pokoju. Nie zdążyłam nawet się pożegnać. Pytanie o siostry Hanajoo ewidentnie wprowadziły go w ten podejrzany stan. Był tak rozkojarzony, że zapomniał odebrać ode mnie swoich kluczy. Mogłam za nim pobiec i je zwrócić, ale w mojej głowie natychmiastowo zrodził się zupełnie inny plan. Z pewnością jeden z tych kluczy otwierał drzwi biblioteki. Czułam, że zapytanie jakiegokolwiek innego członka straży o siostry będzie skutkowało podobną reakcją. Postanowiłam poszukać informacji na własną rękę. Udałam się w kierunku biblioteki i kiedy w końcu odgadłam który klucz otwiera wielkie wrota po prostu wślizgnęłam się do środka.
Misterne żyrandole podwieszone pod sufitem były zgaszone, jednak magiczne lampki stojące na biurkach nadal działały i umożliwiały mi odnalezienie się wśród licznych regałów. Podczas spontanicznych wizyt w bibliotece mniej więcej załapałam jak działał system katalogowania, więc nie zastanawiając się długo po prostu ruszyłam do działu, w którym mogłabym znaleźć historię sióstr Hanajoo. Na początku zgarnęłam kilka ksiąg opisujących historię największych rodów Eldaryii oraz spis znamienitych wojowników. Sięgnęłam również po słownik oraz encyklopedię. Pod hasłem Hanajoo znalazłam jedynie wzmiankę o jakimś chowańcu, więc postanowiłam od razu przejść do studiowania historii największych dynastii tamtego świata. Mijały godziny, a ja tkwiłam w martwym punkcie. Przeanalizowałam dzieje pięciu największych smoczych rodów i nie znalazłam żadnej wskazówki dotyczącej Hanajoo, a przedemną nadal stały księgi zawierające spis z setkami innych potężnych rodzin. Czułam, że źle szukam, ale Nieznajomy nie dał mi żadnej innej wskazówki, brakowało mi jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Mimo wszystko nie chciałam się poddać i zamierzałam czytać dalej, kiedy nagle usłyszałam, że ktoś się do mnie zwraca.
- Jak na kogoś niezbyt bystrego, to potrafisz całkiem szybko czytać. Problem w tym, że pewnie przez to niewiele rozumiesz.
Wzdrygnęłam się na widok niebieskowłosego elfa, który stał kilka kroków od mojego biurka z założonymi rękami.
- Oni chcą, żebyś walczyła po naszej stronie, kiedy ty się nawet własnego cienia boisz. – zadrwił.
Nie wiedziałam jeszcze jakie konsekwencje mogą mnie spotkać z uwagi na włamanie do biblioteki, więc postanowiłam zachowywać się tak, jak gdybym dostała pozwolenie.
- Ezarel, co ty tutaj robisz. Przestraszyłeś mnie.
- Zauważyłem. To raczej ja powinienem zapytać co tutaj robisz, dlaczego nie śpisz? – zapytał zaintrygowany.
- Szukam pewnych informacji.
Elf zmierzył mnie wzrokiem i wyglądał jakby miał niezły ubaw z całej tej sytuacji.
- Dobrze wiem, że nie powinno cię tutaj być. Miałbym uwierzyć, że Miiko pozwoliła ci buszować w nocy po bibliotece? No pokaż, co tam czytasz? – odparł rozbawiony.
Zbliżył się do mojego biurka, usiadł na nim odwracając się do mnie plecami i podniósł jedną z ksiąg.
- „Dynastie Fenghuang". Ty to tak serio czytasz? Czy udajesz, że chcesz się dowiedzieć więcej o naszym świecie?
Dziwiło mnie, że Ezarel nie jest na mnie zły o to, że złamałam zasady i przebywałam o tak późnej porze w bibliotece. Zamiast tego najwyraźniej chciał ze mną porozmawiać. Wstałam zatem z krzesła i stanęłam przed nim.
- Przejrzałeś mnie, gratuluję. Teraz ja bym chciała się dowiedzieć dlaczego nie śpisz? – zapytałam pokojowo.
Ezarel uśmiechnął się lekko, odłożył książkę i rozłożył się jeszcze bardziej na biurku.
- Przyśnił mi się pewien głos, który powiedział, że wypada cię jeszcze trochę podręczyć. Ten sam głos podpowiada mi teraz, że coś ukrywasz.
Westchnęłam ciężko i po krótkim namyśle uznałam, że wyłożę karty na stół.
- Chciałam znaleźć informację o siostrach Hanajoo.
Dostrzegłam blask w oku elfa i nieco się uspokoiłam. Być może był jedyną osobą, która zechce mi pomóc. Zeskoczył z biurka i zaczął przechadzać się pomiędzy regałami, rzucając mi spojrzenie sugerujące, że mam się udać za nim.
- Skąd wiesz o ich istnieniu? – zapytał zaciekawiony.
- Zasłyszałam o nich rozmowę podczas spaceru.
Elf cały czas wolno kroczył pomiędzy księgozbiorami i nawet na mnie nie patrzył.
- Mhm. Niech będzie, że tak było.
Kiedy znalazł się w najgłębszej czeluści biblioteki, gdzie światło praktycznie nie docierało zatrzymał się wreszcie i zaczął dotykać grzbietów starych i zakurzonych ksiąg, które były tam składowane.
- Siostry Hanajoo, według legend, odpowiadają, za równowagę światów. Nie tylko Eldaryii, ale dosłownie wszystkich światów. Tych, które znamy tak samo jak i tych, których nie znamy.
- Są kimś ponad Wyrocznią? – nie ukrywałam fascynacji w głosie.
- Ciężko powiedzieć. Kult Hanajoo jest czymś zapomnianym w tutejszych krainach. Teoretycznie Wyrocznia powinna być ich tworem, czy bardziej „darem".
Wypowiadając ostatnie zdanie sięgnął po masywną księgę, która wyróżniała się rozmiarami i oprawą na tle innych. Złapał ją dokładnie i po chwili mocowania w końcu wyciągnął. Widziałam, że jest bardzo ciężka, zaczęłam wycofywać się z alejki, aby elf mógł ją odstawić na biurko, na którym chwilę wcześniej siedział. Kiedy w końcu ją odłożył spojrzał na mnie z zaciekawieniem w oczach.
- Naprawdę chcesz poznać ich historię? Czemu chcesz się uczyć o czymś, co większości osób już nie interesuje?
Postanowiłam, że skoro elf chce mi pomóc, to pozostanę z nim szczera na tyle na ile mogłam.
- Czuję, że mogą mieć związek z moim powrotem na Ziemię.
Szef absyntu wyglądał jakby dokładnie analizował to co wcześniej powiedziałam. W bibliotece zapadła niezręczna cisza, która sprawiła, że zaczynałam żałować mojego wyznania.
- Cóż, jeżeli mieszkałyby po sąsiedzku i zapukałabyś do ich drzwi z prośbą o przerzucenie na Ziemię, to pewnie byłaby dostępna taka możliwość. Szkoda tylko, że są zwykłym mitem. – podsumował.
- W każdym micie jest ziarnko prawdy. Skądś musiały się wziąć podania na ich temat. – odparłam wskazując ogromną księgę, która leżała na biurku.
Elf głośno się zaśmiał i odparł:
- Spójrz dokładnie na co patrzysz.
Pochyliłam się i przetarłam okładkę księgi, a mym oczom ukazał się tytuł wyryty ogromnymi literami.
- „Sztuka serowarstwa". – przeczytałam cicho.
Momentalnie zalała mnie fala irytacji. Od kiedy tylko moja noga stanęła w ich świecie Ezarel nękał mnie na każdym kroku. Był wredny i złośliwy. Czułam wściekłość, że pozwoliłam się mu tak podejść.
- Jeżeli nie chcesz mi nijak pomóc, to donieś na mnie Miiko albo zostaw mnie w spokoju. Naprawdę nie mam siły na te twoje gierki!
Elf odwrócił się i delikatnie położył dłonie na moich ramionach. Bardzo zaskoczył mnie ten pokrzepiający gest, ale nadal pozostawałam nieufna względem niego.
- Nie histeryzuj. Spokojnie. Zaraz wszystko zrozumiesz. Przynajmniej mam taką nadzieję. – odparł z przekąsem zupełnie w jego stylu.
Bez namysłu otwarł księgę dotyczącą serowarstwa i moim oczom ukazało się całkowicie wydrążone wnętrze, a w nim dwie niewielkie książki w fioletowej i zielonej oprawie.
- Nie była wcale taka ciężka jak udawałeś, hej!
- Chciałem sprawdzić czy wzbudzę twoją litość. – rzucił wprost.
Delikatnie złapał obie książki i położył na biurku. Spojrzał na mnie i najwyraźniej czekał na reakcję, jednak nie wiedząc co robić stwierdziłam, że lepiej będzie, kiedy to on wykona kolejny ruch.
- Już ustaliłem, że umiesz czytać. No dalej, masz przed sobą to, czego chciałaś. Te rękopisy zawierają wiedzę, której potrzebujesz.
- Bardziej zastanawiam mnie skąd wiedziałeś gdzie są ukryte i dlaczego były ukryte.
- Nie wszyscy w Eldaryii kojarzą legendy z siostrami Hinajoo, a jeżeli już kojarzą, to nie wspominają tego zbyt dobrze. Siostry podobno były wielkoduszne, ale w zamian za swoje dobro sporo też wymagały od swojego ludu. Wszystkiego się dowiesz, kiedy przeczytasz.
- No dobrze, ale to nadal nie odpowiada na pytanie skąd to wszystko wiesz. – wypomniałam.
Elf szeroko się do mnie uśmiechnął i uniósł ręce w geście bezradności.
- To była moja ulubiona bajka z czasów dzieciństwa. Mama często mi opowiadała o siostrach. Pomijając oczywiście brutalne fragmenty.
- A były takie? – zapytałam szczerze zaskoczona.
W jego spojrzeniu ponownie dostrzegłam błysk. Elf szybko zagarnął krzesło stojące przy sąsiednim biurku i dostawił je do naszego stołu. Poklepał miejsce obok siebie zachęcając, abym usiadła obok niego.
- Oj były. I to wiele takich.
Spędziliśmy w bibliotece wiele godzin. Ezarel usiłował przedstawić mi zawartość obu książek, jednak posiadał tak rozległą wiedzę na temat legend o siostrach Hanajoo, że co rusz odbiegał od głównego tematu jakim była ich moc otwierania portali między światami. Dowiedziałam się, że sióstr było pięć i każda miała swoją domenę. Rękopisy, które mi pokazał dotyczyły tylko dwóch z nich. Reszta podobno była rozsiana po całej krainie. W ciągu tych kilku godzin elf zabrał mnie na niezwykłą przygodę. Opowiadał o wszystkich znanych mu legendach z ogromną pasją i fascynacją. Ciężko było mi oszacować czy rzeczywiście w nie wierzy, czy to jedynie dziecięce wspomnienia wprawiły go w taki nastrój. Siostry Hanajoo, według podań, naprawdę miały odpowiadać za równowagę światów. Każda z nich posiadała zupełnie inny charakter, wspólnie dopełniały siebie i swoje moce. Dogłębnie poryszyła mnie legenda o śmierci jednej z nich, kiedy były jeszcze dziećmi. Podobno cała piątka po śmierci siostry płakała latami. Ich łzy miały stać się maaną, która teraz stanowi życiodajną energię mieszkańcom Eldaryii. Tak wiele sekretów kryło się za ich historią. Ezarelowi udało się zarazić mnie entuzjazmem. Słuchałam go niczym małe dziecko słucha opowieści mamy na dobranoc. Niezwykle ceniłam jego poświęcenie i zaangażowanie w sprawę. Przyniosło mi to ulgę i napełniło nadzieją na powrót do domu. Poza tym po prostu bardzo przyjemnie spędzało mi się z nim czas w tamtym momencie. Problemem było to, że nie udało mi się przestudiować nawet połowy jednej książki. Historie elfa z pewnością były ciekawe, ale nie zawierały odpowiedzi na moje pytania. Niestety nadciągał świt, a my, aby uniknąć kłopotów musieliśmy wracać do swoich pokojów.
- Ezarel, spójrz. – wskazałam na okno. – Musimy się stąd wynieść. Nie spaliśmy całą noc.
- Oh. To być może komplikuje moją dzisiejszą misję. I to oczywiście twoja wina. – odparł w swoim złośliwym stylu.
Nie miałam pojęcia, że tego dnia miał wyruszyć na misję. Czułam, że powiedział to w żartobliwym tonie, ale i tak dopadały mnie wyrzuty sumienia, że zatrzymałam go na tak długo. Ezarel zapewne wyczuł emocje, które mną zawładnęły, ponieważ szybko wstał i odparł:
- No już, idź do pokoju, ja tutaj szybko posprzątam i dogonię cię. Zejdź mi z oczu.
Nie chcąc psuć jego humoru po prostu dostosowałam się do jego poleceń. Opuściłam bibliotekę i spokojnym krokiem zmierzałam w kierunku sypialni. Całe szczęście reszta straży nadal smacznie spała i mogłam przemknąć się korytarzami niezauważona. Kiedy znalazłam się tuż pod drzwiami mojego pokoju dobiegł do mnie Ezarel.
- Szybko chodzisz jak na taką łamagę. – rzucił i zaczepił mnie delikatnie swoim łokciem.
Puściłam ten komentarz mimo uszu. Czułam, że muszę mu podziękować za to co dla mnie zrobił.
- Jestem naprawdę wdzięczna, że poświęciłeś mi swój czas. Nie spodziewałam się tego.
Elf przybrał dziwną pozycję. Chował ręce za plecami, stał krzywo a na jego twarzy zagościł niezręczny uśmiech.
- Słuchaj, pomyślałem, że mogą ci się jeszcze przydać. Wiem, że tak naprawdę niewiele przeczytałaś. – odparł niepewnym głosem i wyciągnął zza pleców książki o siostrach Hanajoo.
W tamtym momencie poczułam się niezwykle zaskoczona. Nie spodziewałam się, że elf zaryzykuje dla mnie wyniesieniem książek z biblioteki. Gest ten, tak samo jak i cała noc zbił mnie z tropu. Przez cały ten czas sądziłam, że szef absyntu, delikatnie mówiąc, nie przepada za mną. Nie szczędził mi słów krytyki, na każdym kroku wypominał niewiedzę, a przecież w tamtej chwili na korytarzu stał przede mną z bezcennym prezentem.
- Nie martw się, jeżeli zauważą, że zniknęły, w co wątpię, bo zapewne nie wiedzą nawet o ich istnieniu, to wezmę to na siebie. – uspokoił mnie przyjemnym i ciepłym głosem.
Było to o tyle dziwne, że nigdy wcześniej nie zwróciłam uwagi na jego ton głosu i na to jak miło mi się go słuchało, kiedy akurat mnie nie obrażał. Wyciągnęłam dłoń, aby odebrać od niego książki i nasze palce przez kilka ułamków sekundy dotknęły się. Elf wyraźnie zmieszał się tym gestem. Mogę przysiąc, że dostrzegłam na jego twarzy niewielki rumieniec. Ja sama pewnie wyglądałam niczym płonący owoc, ale starałam się o tym nie myśleć.
- Dziękuję ci za to wszystko. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. – odpowiedziałam walcząc z plączącym się językiem.
Elf posłał mi ostatnie pokrzepiające spojrzenie. Kiedy zamykałam drzwi mojego pokoju on nadal stał przed nimi, spoglądając na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.