Rozdział 15 – część II
Niespodziewanie zimne dłonie złapały mnie za ramiona, poczułam silne szarpnięcie do tyłu co zaowocowało silnym bólem w zranionym ramieniu.
Plecami uderzyłam o twardy tors napastnika, próbowałam się wyrwać, jednak silne dłonie odwróciły mnie, a następnie z całej siły odrzuciły mnie prosto w krzewy różane, czułam jak tysiące małych ostrych jak brzytwa kolców zatopiło się w skórze na plecach.
Przeszywający ból rozniósł się po całym ciele, z moich ust wydobył się mimowolny krzyk.
Napastnik przycisnął mnie mocniej do krzewów, zakrywając moje usta swoją dłonią.
Byłam nieuruchomiona.
- Cii, nie chcemy byś sobie zrobiła jeszcze większą krzywdę, prawda? Chwilę mi zajęło by cię znaleźć, wyczułem cię z drugiego końca cukiereczku. Co mówiła protektorka o skaleczeniach? Unikać! A ty mój cukiereczku jesteś calutka podrapana! – mężczyzna wykrzywił usta w przerażający uśmiech – Oh, wyglądasz na smakowity kąsek – szczerząc się oblizywał wargi
Zbliżył swoją twarz do mojej po czym zatopił kły w mojej szyi.
Mieszanka bólu i szoku wstrząsnęły moim ciałem.
Ciepłe łzy zaczęły spływać po moim policzku, dławiłam się, desperacko próbowałam się wyrwać, lecz bezskutecznie, czym mocniej się szamotałam tym uścisk stawał się mocniejszy.
Czyżby tak miał wyglądać mój koniec?
Moje ciało poczuło szarpnięcie, uścisk napastnika zniknął.
Powoli otworzyłam oczy, zamiast mężczyzny ujrzałam kamienną twarz Andrei.
Rozejrzałam się za napastnikiem, leżał na ziemi kawałek dalej od nas.
Zakręciło mi się w głowie, powoli mimowolnie opadłam na zimną ziemię, mimo zaszklonych oczu widziałam jak Andrea obraca się na pięcie kierując się do napastnika.
Nachyliła się nad nim cmokając z niezadowolenia.
- Tommy, oj Tommy, co ja mam z tobą zrobić? Mówiłam ci tyle razy byś nie traktował kandydatek jak przekąski, a ty co właśnie zrobiłeś? Nie mam do ciebie już cierpliwości – złapała za ramie mężczyzny
Jednym szybkim ruchem podniosła go z ziemi rzucając go w różane krzewy.
Z jego ust wydobył się cichy jęk.
- A ty jak zwykle musisz mi psuć zabawę, dałabyś sobie wreszcie siana – napastnik wygramolił się z krzewów
Andrea kręciła głową z niezadowolenia, jej dłonie zaczęły iskrzyć blado niebieskim światłem, na ten widok napastnik zaczął się wycofywać do tyłu, zwiększając dzielący ich dystans.
Z dłoni dziewczyny wystrzeliło setki lodowych igieł, które wbiło się w jego ciało.
Podeszła do niego, przykładając swoją dłoń do jego policzka, mężczyzna zawył z bólu.
Złapała go za kark, prowadzą go za sobą.
Przystanęła nie wypuszczając go z uścisku i odwróciła się z moją stronę.
Jej twarz była niczym kamień, nie zdradzała żadnych emocji.
- Dasz radę kontynuować? Jeśli nie to to chodź ze mną, odprowadzę cię do wyjścia – przechyliła głowę oczekując odpowiedzi
- Od kiedy cię obchodzi moja osoba? Równie dobrze mogłaś pozwolić mu dokończyć, pewnie taki finał by ci odpowiadał co? Miałabyś mnie z głowy, ale dzięki za troskę. Mogę kontynuować. – co mi strzeliło do głowy? Czemu po prostu się nie podałam?
Andrea parsknęła, kręcąc głową.
- Owieczko to że cię nie trawię nie znaczy że pozwolę ci tak skończyć. Nie na mojej warcie.
Chcąc nie chcąc jestem za ciebie odpowiedzialna. Skoro nie potrzebujesz pomocy to świetnie, zaoszczędzisz mi niepotrzebnego marnowania czasu. No to ruszaj, mało czasu zostało, zegar tyka – ust dziewczyny wykrzywiły się w perfidny uśmieszek.
Ruszyła przed siebie wraz z moim napastnikiem.
Andrea działa mi na nerwy, jak ona mnie wkurza!
Powoli wstałam i niepewnym krokiem ruszyłam dalej.
Byłam cała obolała, zadrapana i kręciło mi się w głowie, ciekawe ile krwi straciłam?
Jedynie czego byłam teraz pewna to tego że muszę iść dalej.
Nie mogłam tu siedzieć i czekać aż ktoś inny mnie zaatakuje.
Kiedy zaczęłam szukać wyjścia ponownie rozbrzmiały krzyki gdzieś z oddali.
Ponownie poczułam lęk, a adrenalina buzowała na nowo w moim ciele.
Ruszyłam biegiem, mimo bólu nie zwalniałam.
Silny ból, osłabienie i zawrotny głowy nie ułatwiały mi biegu.
Co chwilę musiałam robić sobie przerwę by dość do siebie.
Po czym na nowo ruszałam przed siebie.
Przypomniały mi się ostanie szepty i tym razem poszłam według ich wskazówek.
Nie wiem ile czasu tak truchtałam, ani jakim cudem szepty mnie tu doprowadziły, ale się udało.
Do wyjścia dzieliło mnie już kilka kroków, z oddali widziałam już wyjście.
Na ten widok poczułam ogarniającą mnie ulgę, resztką sił zmusiłam się do biegu.
Wybiegłam z labiryntu, nareszcie!
Na wyjściu czekał Andy wraz innymi.
Poczułam ulgę, udało się.
Mimo zadrapań i ataku byłam z siebie dumna że to przetrwałam.
Z kandydatek widziałam jedynie dwie kandydatki, oczywiście jedną z nich była Drina.
W końcu mogłam pozwolić sobie na odpoczynek, usiadłam na ziemi i starałam się uspokoić.
Przez całe to zmęczenie nie zauważyłam kiedy białowłosa pojawiła się koło mnie.
- Gratulacje jesteś trzecia. Twój czas to czterdzieści osiem minut, brawo – Roza usiadła koło mnie podając mi butelkę wody
Wzięłam od niej wodę i wypiłam ją jednym chlustem.
Było mi już nieco lepiej, serce powoli się uspokajało, a płuca już mniej paliły.
Koło mnie pojawiła się Drina wraz z inna kandydatką której imienia nie znałam.
Obie usiadły koło mnie, Drina zaczęła trajkotać jak najęta, jedyna pożyteczna informacja jaka padła z jej ust to imię kandydatki która jako druga dotarła na miejsce.
Gabby była w niemal tak samo jak ja w opłakanym stanie, wszędzie było widać przetarcia i brud.
Nie powiem to sprawiło że nie czułam się jak ostania sierota tutaj, natomiast Drina nie miała ani jednego zadrapania ani nawet jednego odstającego kosmyka, jak to możliwe?
Drina wciąż nawijała jak najęta, co rusz powtarzając że wraz z Gabby wyglądamy okropnie.
Byłam tak zmęczona że wyłączyłam się na słuchanie Driny.
Roza wstała i w momencie się ulotniła, po dosłownie chwili wróciła trzymając apteczkę i ubrania.
Wow, jest szybka.. W końcu czego innego mogłam się spodziewać.
W końcu jest wampirem więc to dla nich normalne.
Muszę się do tego przyzwyczaić.
- Chodź Reven, oczyścimy ci rany i się przebierzesz. Wyglądasz strasznie, a nie chce być przy reszcie wieczoru odstraszała innych swoim wyglądem – podała mi rękę i pomogła wstać
Tak się cieszę że jest tu ktoś taki jak ona, mimo jej nadpobudliwości była najmilszą osobą jaką tutaj spotkałam.
Pomaszerowałam za nią w głąb lasu, pośrodku niego stało coś w rodzaju małej chatki.
Otworzyła mi drzwi i puściła przodem do środka.
To co na zewnątrz przypominało chatkę, tak naprawdę było łazienką.
Podeszłam do umywalek, spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.
Faktycznie wyglądałam okropnie.
Przemyłam się, pozbywając się brudu i zaschniętej krwi, włosy oporządziłam i związałam je w koński ogon. Roza pomogła mi oczyścić i zabezpieczyć rany.
Kiedy zajmowała się raną na szyi przeszył ją dreszcz, jej wielkie oczy spoglądały na ranę z pewnym obrzydzeniem, po zabezpieczeniu wszystkich otarć dziewczyna podała mi czyste jeansy i sweter, kiedy się temu przyjrzałam zauważyłam że poznaje te rzeczy, spojrzałam na Roze pytająco.
- Wybacz, nie chciałam ci grzebać w twoich rzeczach, ale pomyślałam że było by miło założyć coś własnego a nie kogoś innego – posłała mi przepraszający uśmiech
- Nie, nie jestem zła tylko zdziwiona. Dziękuje, doceniam to – wzięłam swoje ubrania i szybko się przebrałam
Kiedy byłam czysta i w niepodartych ubraniach czułam się nieco lepiej.
Przynajmniej już nie odstraszałam swoim wyglądem.
Jedynie rana po ugryzieniu dość mocno dawała mi się we znaki...
Moje stare ubrania zabrała Roza i wrzuciła do czegoś co przypominało piec.
Kiedy wróciłyśmy do pozostałych, Darius właśnie odpalił flarę, a kandydaci udali się do labiryntu po swe partnerki, nie minęło dziesięć minut kiedy wrócili.
Z labiryntu wróciły trzy kandydatki, każda z nich była w opłakanym stanie.
Muszą jeszcze zaliczyć dodatkowy etap z tego co pamiętam, ciekawi mnie na czym będzie polegać?
Roza przeprosiła mnie po czym ruszyła w kierunku trzech dziewczyn, po chwili szły za nią w głąb lasu, pewnie prowadzi je do łazienki by też mogły doprowadzić się do porządku.
Obserwując co się dzieje wokół mnie niespodziewanie podszedł do mnie Darius wraz z Matthew’u.
Na widok brata zaczęłam się trząść z nerwów.
- Reven, gratulacje. Udało ci się zaliczyć pierwszy etap. – serdeczny uśmiech Dariusa nieco poprawił mi humor.
- Em, dzięki. Drinie też się udało pewnie się cieszysz – na wzmiance o dziewczynie Darius się skrzywił
Matthew’u parsknął śmiechem, po czym go poklepał po plecach.
Wyglądało to jakby mego brata to bawiło a samego Dariusa mocno drażniło..
- Taa, Drina.. Szkoda że nie zaginęła gdzieś po drodze, no ale cóż.. Ale wracając do rzeczy, Matt zostań już z Reven i nie oddalaj się zbytnio.. Muszę lecieć, widzimy się później! – no to tyle z rozmowy..
Kiedy Darius zostawił mnie na pastwę losu wraz z Matthew’u zrobiło się strasznie niezręcznie.
Nie wiedziałam jak się zachować ani jak zagaić rozmowę..
Natomiast on stał niewzruszony pochłonięty wszystkim, byle pamiętać o ignorowaniu mnie..
Andrea
Czekałam aż wszystkie kandydatki do nas dotrą, Roza powinna za moment z nimi wrócić.
Dziewczęta miały teraz chwile by odsapnąć.
- Łącznie dostało osiem kandydatek, dwie wyleciały na samym początku, jedna dziewczyna próbowała zatłuc inną uczestniczę więc musieliśmy się jej pozbyć. Do zaliczenia etapu dodatkowego mamy trzy kandydatki, jeśli dobrze pójdzie, to wszystkie go zaliczą – Andy pojawił się koło mnie robiąc ogólne podsumowanie
Osiem kandydatek pozostało z jedenastu to i tak nieźle.
Jeśli są silne psychicznie powinny sobie poradzić z zaliczeniem dodatkowym.
- Załatwiłaś sprawę z Tommym? – kochany, jak zawsze musi się upewnić
- Oczywiście, powiedzmy że nie trzeba sobie nim słowy zawracać – dosłownie nie trzeba zawracać sobie nim głowy
Roza zjawiła się z brakującymi owieczkami.
Na całe szczęście!
W końcu będziemy mogli zakończyć ten cały cyrk..
Pomachałam do Rozy by przyprowadziła do mnie nasze dziewczęta.
Andy poprosił kandydatów by wraz z kandydatkami udali się już do szkoły, gdzie Cross wraz z Seraphine czekają z kolacją, która jest uroczystym zakończeniem dzisiejszego wieczoru.
No polanie zostali tylko moi towarzysze oraz trzy kandydatki.
Upewniłam się że reszta już jest daleko i mogłam zaczynać.
- Dobrze dziewczęta, nie zaliczyłyście labiryntu, ale wciąż macie szanse.
Zaliczenie tego etapu jest banalnie proste, wystarczy że...
Kiedy było już po wszystkim wraz z innymi mogliśmy wrócić i dołączyć do pozostałych.
Po przekroczeniu murów szkoły w pierwszej kolejności było trzeba zająć się naszymi kandydatkami.
Andy i Roza zaprowadzili nasze kruszynki do ich pokoi, bidulki musiały troszkę odpocząć.
Zadanie dodatkowe całkowicie je wykończyło.
Będąc już w komplecie mogliśmy już dołączyć do pozostałych.
Wchodząc do sali bankietowej, wszyscy już byli obecni, łącznie z Crossem i Seraphine.
Zajęłam z Andy’m nasze miejsce przy głównym stole wraz z innymi protektorami.
Cross wstał i rytmicznie uderzał o szkło kieliszka.
Wszystkie oczy uczestników wpatrywały się teraz w dyrektora.
- Witam wszystkich, niezmiernie miło mi was tu wszystkich widzieć.
Mam nadzieje że pobyt w tych murach będzie dla was udany i owocny.
Chciałbym też pogratulować naszym ośmiu kandydatką, które zaliczyły pierwszy etap.
Brawo dziewczęta, mam nadzieje że z resztą etapów poradzicie sobie równie dobrze.
Pora na kilka informacji zanim zacznie się najmilsza część dzisiejszej nocy.
Jak wiecie, jesteście na nocnym wydziale więc wasze zajęcia rozpoczną się w poniedziałek od godziny dwudziestej.
Macie zatem cały weekend by odpocząć, nabrać sił i się przygotować.
Dzisiaj o godzinie dziesiątej rano zaczną przyjeżdżać uczniowie z wydziału dziennego.
Będę wdzięczny jeśli nocy wydział nie będzie się niepotrzebnie kręcił po szkole.
Zabrania się nocnemu wydziałowi jakichkolwiek kontaktów z dziennym wydziałem.
Za złamanie tego zakazu będziemy wyciągać surowe konsekwencje i to tyczy się zarówno uczniów jak protektorów.
Panna Black w poniedziałek o godzinie szesnastej będzie oczekiwać na wszystkie kandydatki w bibliotece, przedstawi wam resztę protektorów oraz panujące tuta zasady, obecność obowiązkowa. Teraz możemy przejść do milszej części.
Pora na rozpoczęcie wspólnej biesiady. - Cross uniósł kieliszek do góry w geście toastu.
W jego ślady pozostali zgromadzeni również unieśli swoje kieliszki.
Na sali rozpoczęły się ożywione rozmowy i śmiechy.
W pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk dzwonków, pora na zasłużoną kolacje dla wszystkich.
Kelnerzy sprawnie manewrowali między stołami dokładając to nowych potraf.
Nasza kochana Tatia natomiast przystąpiła do napełnienia naszych kieliszków syntetyczną krwią.
W końcu wszystkie wampiry zaspokoją swoje pragnienie.
Muszę przyznać że po dzisiejszym dniu wręcz umieram z głodu.
Opróżniłam swój kieliszek jednym chłystem.
Tatia uzupełniła szkło i ruszyła dalej.
Uczniowie mimo swego zmęczenia chętnie i żywo brali udział w rozmowach.
Ich rozmowy i śmiechy niosły się po całej Sali.
Jedynie Reven nie brała udziału w rozmowach.
Siedziała i co jakiś czas spoglądała na Matthew’u, który udawał że tego nie widzi.
Jedynie na co dziewczyna reagowała to zaczepki od strony Driny.
Zabawa trwała w najlepsze, przy naszym stole Darius kłócił się z Enzo kto lepiej spędził tegoroczne wakacje i jakie mieli miłosne podboje.
Dan i Sofia prowokowali ich do dalszych kompromitujących wypowiedzi.
Nawet mnie wciągnęła ich zażarta rywalizacja.
Z fascynujących mnie opowieści wyrwało mnie niespodziewane szturchnięcie w ramię, ku mojemu zaskoczeniu był to Konor.
Cichy chłopak, który za wszelką cenę unikał kontaktu wzrokowego a zwłaszcza mojego.
Szybkim i zwinnym ruchem podał mi kopertę, po czym bez słowa pośpiesznie się oddalił.
Otworzyłam kopertę i wyciągnęłam z niej kartkę.
Pismo które na niej widniało poznałabym wszędzie.
„Dokumenty Reven i Matta czekają na ciebie w twoim pokoju.
Północ u mnie w gabinecie, musimy porozmawiać o panience Sullivan oraz o Benjaminie.
Pan Williams niech też do nas dołączy”
Liścik od Crossa mnie nieco zaniepokoił.
Wzmianka o Benjaminie sprawiła że zagotowałam się ze wściekłości..
Dłoń w której trzymałam kieliszek, zaczęła mimowolnie się zaciskać, musiałam się uspokoić by nie zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi.
Pośpiesznie odstawiłam kieliszek na stół by nie narobić bałaganu.
Uspokój się Andreo, nie rób scen przy wszystkich..
Cała z nerwów dygotałam na wzmiance o Benjaminie..
Andy to wyczuł i wziął moją dłoń w swoją.
Jego dotyk działał kojąco, dzięki temu małemu gestowi udało mi się nieco uspokoić.
Jednak nie na tyle by przestać myśleć o tym co Cross będzie chciał na przekazać.
Cóż takiego się stało że Michael chce poruszyć temat Benjamina?
Cokolwiek to jest nie wróży niczego dobrego.