Forum

Strony : 1

#1 23-11-2022 o 21h20

Straż Obsydianu
SamanthaJones
Nowa
SamanthaJones
...
Wiadomości: 4

Prolog

   Śniło mi się że lewituję. I nagle straciłam zdolność unoszenia się w powietrzu. I zaczęłam spadać … a przynajmniej tak mi się wydawało.
Po prostu spokojnie sobie spałam i śniłam a mój mózg już któryś raz z rzędu w ciągu jednej nocy zrobił sztuczkę ze spadaniem.
Zaczęłam gwałtownie poruszać nogami i poczułam że właśnie kogoś kopnęłam.
Przerażona przebudziłam się ze snu i zobaczyłam że jakiś koleś leży koło mnie i wpatruje się we mnie równie przerażony.
- Co ty robisz w moim łóżku?! - odezwał się pierwszy, był bardzo oburzony faktem że mnie tu widzi.
- Nie mam pojęcia … - podniosłam się gwałtownie aż zakręciło mi się w głowie. Rozejrzałam się po pokoju. - Pierwszy raz widzę to miejsce i nie wiem jak się tu znalazłam - spojrzałam na niego podejrzliwie - Czy my no wiesz … O mój Boże! Czy my się chociaż zabezpieczaliśmy? - Spojrzałam w dół i obmacałam się by się upewnić czy mam na sobie ubranie - Mam na sobie ubrania, to dobry znak.
Zaczęłam grzebać po wszystkich moim kieszeniach. Na szczęście miałam ze sobą i portfel i telefon. Ale nie miałam zasięgu.
- Możesz mi zamówić ubera? Nie mam zasięgu w telefonie.
- Zamówić co? Nie masz czego? W czym? O czym ty mówisz? - Zapytał przyglądając mi się uważnie. - Nie ładnie tak zakradać się do czyjejś sypialni, nie tak się zaczyna nowe znajomości. To trochę przegięcie, czuję się molestowany … - czuć było w jego głosie zakłopotanie i zażenowanie.
- Przepraszam! Jestem naprawdę zażenowana sobą, przysięgam że nie mam pojęcia jak to się stało, już sobie idę.
Miałam ochotę zniknąć, w tej chwili.
Ruszyłam pośpiesznie w stronę drzwi.
- Zaraz zaraz … Gdzie moje buty? - Zatrzymałam się na chwilę i ponownie rozejrzałam się po pokoju. Zajrzałam pod łóżko. Potem zaczęłam zaglądać pod inne meble w pokoju poszukując butów.
- Co ty robisz? Przestań mi zaglądać pod meble, powiedz mi jak wyglądały twoje buty to Ci je znajdę
- Wybacz, przepraszam jeszcze raz za najście. Pewnie są przy drzwiach wejściowych - kontynuowałam swój monolog.
-Widziałeś gdzieś może czarne trapery?
- Nie … przykro mi, nawet nie mam pojęcia o czym mówisz.
      Zdawało mi się albo ten koleś cały czas obczajał mnie od stóp do głów nie spuszczając mnie z oczu ani na chwilę. Zaczęłam robić to samo w jego stronę. Wolałam mu się przyjrzeć na wypadek gdyby to on okazał się być sprawcą tego zamieszania i próbował udawać niewiniątko. Chciałam dobrze zapamiętać jego twarz.
    Pokój był dość słabo, subtelnie oświetlony, ale wystarczająco by widzieć wyraźnie jak wyglądał ten typ. Młody brunet, wiek tego chłopaka na oko to 25 lat. Smukły ale nie chudy, ładna buzia która pewnie robi furorę na instagramie. Jakbym miała go do kogoś porównać, to powiem tak, jeśli podobają Ci się Timothee Chalament, Ian Somerhalder i Cole Sprouse, to on też by się spodobał. Idealne proporcje twarzy prosty nos, oczy w kolorze szaro-niebieskim. Rysy twarzy bardziej łagodne jak u Timothee, ale mimika i fryzura bardziej jak Ian w 2010 roku, tylko miał nieco dłuższe włosy. Na jednym oku miał dość głębokie blizny, jakby ślady pazurów, przechodziły przez jego oko. I miał na sobie jedynie czarne spodnie. Więc miałam okazję zobaczyć go bez koszuli. Był w świetnej formie, miał wyraźnie zarysowane mięśnie, jakby coś trenował. Jeden z najprzystojniejszych facetów jakich w życiu widziałam. Patrzyliśmy na siebie nawzajem bez słowa.
- Jedno jest pewne, mielibyśmy piękne dzieci - pomyślałam na głos - Zaraz co? Nie, nic nie mówiłam …
- Słyszałem to - powiedział wyraźnie rozbawiony - Wreszcie to nie ja jestem tym który mówi coś nie na miejscu
- Nic nie słyszałeś! - Odwróciłam się do niego plecami i pospiesznie udałam się stronę drzwi. - Też się czuję molestowana kiedy tak na mnie patrzysz!
Wyszłam za drzwi i korytarz również wyglądał mi obco. Nie wiedziałam w którą stronę mam iść.

Nagle zobaczyłam że jakieś stworzenie, coś jakby mały, latający smok wielkości buldoga francuskiego leciało w moją stronę. Przestraszona wbiegłam z powrotem do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi.

- Chyba mam halucynacje, widzę smoki! - wyrzuciłam z siebie spanikowana po czym opadłam na podłogę opierając się plecami o ścianę i złapałam się za głowę. Następnie zgięłam nogi w kolanach i obejmując przybliżyłam je do klatki piersiowej. Położyłam brodę na kolanie i spojrzałam znowu na przystojnego nieznajomego. - Mogę tu zostać i wyjść dopiero jak skończą mi się halucynacje?

Spojrzał na mnie, ale już tym razem inaczej, łagodniej. I jakby z politowaniem.
- Odprowadzę Cię, zaczekaj tu chwilę. - Posłał mi lekki uśmiech po czym zaczął się ubierać.

  Skuliłam się chowając swoją twarz i oddychałam głęboko i by się uspokoić chociaż trochę.
- Masz jakieś imię? - Usłyszałam nagle jego głos. Podniosłam głowę i zobaczyłam jego twarz naprzeciwko mojej. Kucnął byśmy byli na tym samym poziomie. Miał założoną opaskę na oko, a jego styl ubierania był naprawdę oryginalny, jak jakaś postać z gry z innego świata lub chociaż innej epoki. Jakby cosplay, tylko nie mam pojęcia czego.
- Tak, Diana - wyciągnęłam do niego rękę. Spojrzał na moją dłoń i zrobił coś czego się nie spodziewałam.
- Ja jestem Nevra - pocałował moją dłoń po czym podniósł się cały czas ją trzymając. Nie spodobało mi się to, wolałam by po prostu uścisnął, ale nic na to nie powiedziałam.
- Neura? - Podniosłam się i trzymałam jego dłoń mocniej, przestraszona że jeśli ją puszczę, to się rozpadnę na kawałki.
- Nie, Nevra
- Neura? Neuron! - postanowiłam się z nim podroczyć trochę
- To nowość, żadna jeszcze tak mnie nie nazwała
- Będę pierwsza
Zaprowadził mnie do jakiejś wielkiej sali, którą również widziałam po raz pierwszy. Była to bardzo duża, przestronna sala w kształcie koła. Pełna witraży i mozaik wokół. A kolorystyka jakbym była w niebie pomiędzy chmurami. Wyglądało to naprawdę nieziemsko i klimatycznie, jakby w innym wymiarze. Salę oświetlała ogromna, około dwumetrowa lampa w kolorze indygo. Ale światło jakim świeciła lampa było słabe, dawało to efekt lekkiej poświaty. Sala było dość mocno oświetlona białym światłem, ale takim przyjemnym odcieniem białego.
Ale Nevra nie przyprowadził mnie tu tylko po to by mi pokazać to miejsce.
W sali była bardzo atrakcyjna kobieta, w wieku około 35 lat. Miała na sobie czarne body podkreślające sylwetkę gruszki, bordowe bolerko, jakieś 7-9 ogonów, co mnie mocno zdziwiło, długie czarne włosy aż do tyłka z prostą grzywką zasłaniającą czoło, lisie, czarne uszka, białe tatuaże w kwiaty na udzie, jasnoróżowe getry i buty w odsłoniętymi palcami u stóp. Miała długie nogi jak u modelki i wielkie, niebieskie oczy. Wydawała się zajęta przeglądaniem zwojów razem z wielkim, wysokim na ponad 2 metry ogrem.

- F**k you’re so georgeous! - Wykrzyknęłam po czym natychmiast zasłoniłam dłońmi usta. - Przepraszam - położyłam dłoń na klatce piersiowej próbując złapać oddech - Wybacz bezpośredniość. Jesteś taka piękna że mi rozum odebrało. - Zaczęłam wachlować się dłońmi oddychając głęboko. - Macie świetne stroje! Oboje, naprawdę, wymiatacie! Charakteryzacja 11 na 10!

Kobieta spojrzała na mnie nieufnie, jak na idiotkę.
- Nevra, kim ona jest i dlaczego ją tu przyprowadziłeś? - spojrzała na niego surowo.
- Znalazłem ją w mojej sypialni i …
- Nevra, nie interesują mnie twoje podboje miłosne - przewróciła oczami po czym znowu spojrzała na mnie - też jesteś niczego sobie, ale nie, nie jestem zainteresowana by do was dołączyć.
- Chodzi o to że żadne z nas nie wie jak to się stało że ta dziewczyna znalazła się w mojej sypialni. Miałem nadzieję że może ty ją znasz. - wyjaśnił Nevra.
- A ty jej nie znasz? - Spojrzała znowu to na mnie, to na niego - Co robiłaś w sypialni Nevry? - Zapytała kobieta zwracając się do mnie. - Nie, źle to zabrzmiało, nie interesuje mnie co robiliście. Moje pytanie brzmi następująco: Skąd się tu wzięłaś?
- Ja nie wiem, nie znam was i  nie wiem gdzie jestem, nic od was nie chcę, tylko błagam, pomóżcie mi wrócić do domu - wydusiłam z siebie na jednym wdechu.
- Mów prawdę, nie chcesz chyba trafić do lochów - zagroziła mi nieznajoma.
- Co? Do lochów? Za co, co ja zrobiłam?! - Serce zaczęło mi szybciej bić i zrobiło mi się słabo.
- Miiko, myślę że to nie będzie konieczne. Wyczuwam w niej strach i … zapach człowieka. Wydaje się niegroźna, sympatyczna i … szybciej mówi niż myśli. Nie strasz jej, bo ona tu zaraz zejdzie na zawał, słyszę jak jej puls przyśpieszył. Po co ktoś miałby nam podrzucać konia trojańskiego w postaci tak kruchej istoty i dlaczego akurat do mojej sypialni? - Spojrzał na mnie z nonszalanckim uśmiechem - Zwłaszcza że wszyscy wiedzą że wpuściłbym ją tam dobrowolnie gdybyśmy tylko poznali się w innych okolicznościach.
- Jak to wyczuwasz we mnie zapach człowieka, a czym innym miałabym być? Kotem? Elfem? Trollem? Duchem? - Zapytałam zdziwiona jego słowami.

Ale też poniekąd byłam wdzięczna mu za to że stanął w mojej obronie.
- No ja na przykład jestem kitsune, Jamon jest ogrem, a Nevra jest wampirem. - wyjaśniła mi Miiko po czym zwróciła się do Nevry - Mam jej nie zamykać w lochu tylko dlatego że jest ładna? - zrobiła przerwę jakby właśnie się nad tym zastanawiała. - W porządku, nie chcę mieć jej na sumieniu, jeśli naprawdę jest tylko niewinnym człowiekiem. Ale to ty jesteś za nią odpowiedzialny.
- Czy to prawda że wampiry żywią się ludzką krwią? - zapytałam.
- Tak, to prawda. Ale spokojnie, nie jestem głodny i jem też inne rzeczy
- Aha, to dlatego tak chętnie wpuściłbyś mnie do sypialni? Ze względu na moją krew? A ja naiwna myślałam że jestem w twoim typie.
- Wiesz, jedno nie wyklucza drugiego - Uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Czy coś jeszcze mi macie do powiedzenia? Jeśli nie to możecie już wyjść. - Wtrąciła się Miiko. - I jeszcze jedno, ty, jak Ci na imię?
- Diana - przedstawiłam się.
- Trzymaj się z daleka od kryształu.
- Tego kryształu? - Zapytałam wskazując palcem na wielką lampę w kolorze indygo.
- Tak, tego kryształu.
- Jasne, da się zrobić - Odpowiedziałam zanim wyszliśmy razem z Nevrą.

- Chyba już lepiej się czuję. Wrócę już do domu. Miło było Cię poznać, Nevra - powiedziałam jak już wyszliśmy z sali - Powiedz mi tylko którędy do wyjścia.
- Wyjaśnij mi proszę jedną rzecz, czy to jest właśnie twój pierwszy kontakt ze światem faery?
- Mój pierwszy kontakt z czym? Nic nie rozumiem
- Z humanoidami. Innymi niż ludzie. Z wampirem, z kitsune. Czy nie masz wrażenia że właśnie trafiłaś do innego wymiaru?
- No … tak. Jest dokładnie tak jak mówisz.
- Oczywiście, wszystko na to wskazuje że jesteś z innego świata, twój strój, przerażenie na widok chowańca. W takim razie obawiam się że twój powrót do domu nie jest możliwy - Oznajmił z pełną powagę.

Szok …
Rozpacz …
Niedowierzanie …

I tak właśnie zaczęła się moja przygoda w Eldaryi. W sypialni Nevry.

Ostatnio zmieniony przez SamanthaJones (19-01-2023 o 22h46)

Offline

#2 20-12-2022 o 22h27

Straż Obsydianu
SamanthaJones
Nowa
SamanthaJones
...
Wiadomości: 4

Rozdział 1
Podsumujmy co właśnie zaszło.
Pojechałam na wakacje na Malediwy.
Byłam na imprezie.
Piłam mało, właściwie to jedynie degustowałam kilka trunków.
Poszłam na spacer brzegiem morza,w świetle księżyca, który akurat był w pełni.
I nagle coś mi zaświeciło w oczy oślepiającym blaskiem. A ja w rytm grającej wtedy muzyki w słuchawkach szłam dalej i nagle urwał mi się film.
Obudziłam się koło nieznajomego, urokliwego młodzieńca o nietypowym imieniu i stylu ubierania się. I on mi mówi że jestem w innym wymiarze z którego nie ma powrotu.
Przypomniałam sobie dlaczego nie mam butów.
No przecież, chodziłam brzegiem morza na boso. Ale nadal nie wiem dlaczego obudziłam się koło jakiegoś obcego, odklejonego kolesia.
  - Nie kupuję tego. Nie wiem co wy kombinujcie ani czyj to pomysł … Ale sama sobie poradzę jak mi nie chcecie pomóc - Odpowiedziałam mu i zaczęłam iść korytarzem tam gdzie mnie nogi poniosły. - Ktoś musiał rozpylić gaz usypiający i mnie porwać dla okupu, to jedyne sensowne wytłumaczenie. - Zaczęłam się rozglądać za kamerami. - W takim razie porwaliście niewłaściwą osobę, bo tak się składa że moi przyjaciele są spłukani i nikt mnie tu na Malediwach nie zna! Ale mam bliskich którzy będą się o martwić! Chyba że …

Zatrzymałam się na widok kolejnego obcego kolesia z niebieskimi włosami i spiczastymi uszami. Ubrany był głównie w odcienie bieli i niebieskiego. Również miał nietypowy styl ubierania się i również wyglądał młodo, na jakieś 25 lat.
  - Przepraszam pana, gdzie ja jestem?
  - Zależy kto pyta, znamy się? - Odpowiedział niebieskowłosy mężczyzna na którego właśnie wpadłam.
  - Nieważne, nie mam czasu, którędy do Hiltona? Która godzina? Też widziałeś smoki na tym korytarzu czy to tylko ja?
  - Chodź ze mną, pokażę Ci wyjście - Uśmiechnął się nieco zakłopotany. - Chyba  że masz do mnie jeszcze więcej pytań.
Pokręciłam głową przecząco i poszłam posłusznie za nim i zauważyłam że on wcale nie chciał zaprowadzić mnie do wyjścia tylko do Miiko.
  - Ale ja już tam byłam. Tam nie ma wyjścia, tam jest Miiko. - Stwierdziłam z rozczarowaniem.
  - To prawda Ezarel, byliśmy tam - potwierdził Nevra jak już skończył się ze mnie śmiać.
  - Nevra, nie zauważyłem Cię. Kopę lat! Może ty wiesz co to za nadzwyczaj uprzejma panienka? Pierwszy raz tu widzę takiego cudaka   
  - Obudziłam się w jego sypialni - Poinformowałam Ezarela na co on się roześmiał.
  - Brawo Nevra, twoja nowa dziewczyna jest urocza. Mam nadzieję że chociaż pełnoletnia.
  - Tak, jestem pełnoletnia. Odrazu mówię że nie mam nerki, wątroba do niczego i w dodatku jestem bez serca, więc jeśli chcecie mnie sprzedać na części, to źle trafiliście.
  - Nie znam się na stworzeniach twojego pokroju, ale nie podejrzewałbym że jesteś w jakiś sposób użyteczna i nie wzbudzasz mojego zaufania - Stwierdził Ezarel przyglądając mi się uważnie. - Lepiej ją dobrze przeszukaj - rzucił do Nevry ściszając nieco głos, ale nie ma tyle bym tego nie usłyszała.
  - Nie mamy pojęcia jakim cudem obudziliśmy się w jednym łóżku - Wyznał Nevra
  - Stary, to tym bardziej lepiej ją porządnie przeszukaj.
  - Nic nie ukradłaś, prawda Diano? - Zwrócił do mnie Nevra.
  - Ty geniuszu. Jeśli to złodziejka to na pewno Ci się do tego przyzna. Tak właśnie robią złodzieje. - Powiedział sarkastycznie Ezarel poklaskując dłońmi.

Zdjęłam z siebie cienką kurteczkę którą miałam na sobie, otworzyłam nerkę którą miałam przypiętą do brzucha i rozłożyłam ręce do przeszukania.
- Śmiało! - rzuciłam im, czekając na obmacanie. Obaj patrzyli na mnie jak na wariatkę ale nie ruszyli się z miejsca - Co, nagle wymiękacie? Już nie chcecie mnie przeszukiwać?
- No dobra, ja to zrobię zanim znowu przypadkowo wylądujecie w sypialni - stwierdził Ezarel naśmiewając się z nas i przeszedł do przeszukiwania. Z jednej kieszeni wyjął mojego cukierka od obsługi hotelowej - A to co?
- Śmiało, częstuj się. Musisz tylko wyjąć z papierka.
Skorzystał z mojej propozycji poczęstowania się.
- Co, nagle ufasz nieznajomej? Nie boisz się że zatrute? - Skomentował Nevron.
- Jakie to słodkie … - Głos Eza brzmiał trochę tak jakby to była wada - Masz więcej?
- Tak, w nerce - Odpowiedziałam bez wahania.
- Co? Wkładacie sobie słodycze do nerek? - skrzywił się - Ale jak to … Ludzie są obrzydliwi …Ale zaraz, mówiłaś że nie masz nerki
- W tej nerce! - Pokazałam na akcesorium owinięte wokół mojej talii - Na to mówimy nerka
Niebieskowłosy wyjął mój portfel i zajrzał do środka. Zaczął przyglądać się zdjęciom z portfela.
- Ta kobieta na zdjęciu po twojej prawej to moja matka - Pokazałam na zdjęcie kobiety - A ten chłopiec na zdjęciu obok to … mój syn - Skłamałam, tak naprawdę to był mój bratanek.
- Ile ma lat? - Zainteresował się Nevra, a Ezarel cały czas przyglądał się mojej matce jakby już ją znał ale nie miał pojęcia skąd. Potem spojrzał na mnie, potem znowu na zdjęcie jedno i drugie a potem znowu uważnie na mnie.
- Za tydzień będzie miał piąte urodziny - Też skłamałam.
     Tak naprawdę miał 12 lat a urodziny za kilka miesięcy, zdjęcie było stare.
- Co się tak przyglądasz mojej matce jakby to była również twoja matka? - zwróciłam uwagę niebieskowłosemu. Trochę mnie niepokoiło jego spojrzenie kiedy patrzył na jej zdjęcie.
  Ezia nie zareagował. Jego zachowania było co najmniej dziwaczne. Zaczął porównywać moją rękę do swojej, potem trzymając mój podbródek obrócił moją głowę w jedną i drugą stronę jakby chciał obejrzeć moją twarz z profilu, lewego i prawego. Potem znowu zaczął się przyglądać mojej matce na zdjęciu.
- A ty ile masz lat? - Zapytał Ezia.
- Dwadzieścia sześć - Tak naprawdę to 25, małe kłamstwo. Nie wiem po co skłamałam, skoro i tak miał pod ręką mój dowód osobisty, który oczywiście obejrzał.
- To dość młodo się wkopałaś - Stwierdził Ezia. - Który mamy rok?
- 2019. MUSZĘ się stąd wydostać. Samotnie wychowuję dziecko, nie mogę go tak po prostu porzucić.
- Musisz być naprawdę świetna z matematyki. - Pokręcił głową z dezaprobatą. Nagle jego uwagę zwróciły pierścionki na moich palcach. Szczególnie jeden, z topazem. Nawet próbował mi go ściągnąć.
- To od mojej mamy. Powiedziała że jak będę go nosić to nic złego mnie nie spotka. Coś w tym jest, za każdym razem kiedy go zdejmowałam, dziwne rzeczy się działy … Także będę bardzo wdzięczna jeśli tą błyskotką zostawisz w spokoju. - Ezia od razu po tych słowach dał sobie spokój z pierścionkiem. 
- No nic, zobaczymy co da się zrobić. Szybciej się Ciebie pozbędziemy tym lepiej. A ty Nevra … Proszę, nie jedz jej ani nie zrób jej wampirzego bobasa - Powiedział Ezia zanim sobie poszedł do sali w której była Miiko.
Nevra prychnął w odpowiedzi.
- Akurat tak się składa że to nie ja kogoś nachodzę w jego własnym pokoju.
- Nevra, Jeszcze raz przepraszam za tamto. Ale cokolwiek się wydarzy … - zrobiłam krótką pauzę - pamiętaj, ja mam dla kogo żyć.
- Akurat ja jestem ostatnią osobę której powinnaś się bać. Chcesz sobie wyjść, proszę bardzo. Ale mogę się założyć, że na zewnątrz nie przetrwasz nawet doby. W lesie się czają dzikie bestie, a inaczej niż przez las nie przejdziesz. No chyba że masz kondycję i jesteś gotowa przepłynąć morze. Ale nie wiem w którą stronę musiałabyś płynąć żeby trafić do domu a nie na przykład do wioski kapp.
- Nie chodzi mi o Ciebie. I chyba wolę nie ryzykować. Ale nie mogę też siedzieć bezczynnie i czekać na cud.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy, byś wróciła do swojego domu i swojej rodziny w jednym kawałku. Musisz tylko współpracować
- Deal? - wyciągnęłam do niego swoją dłoń zaciśniętą w pięść i pokazałam swój najmniejszy palec. - To zrób z ręką to co ja - poprosiłam.
- Okej? - zmrużył oczy patrząc na mnie podejrzliwie, a jego brwi powędrowały przy tym w dół.  Ale zrobił o co poprosiłam.
Uścisnęłam jego mały palec swoim.
- Tak robię z synem za każdym razem kiedy zawieramy jakąś umowę między nami. - Wyjaśniłam mu i uśmiechnęłam się do tego wspomnienia.
- No dobrze, wracając do tematu współpracy masz teraz zadanie. Lepiej wróć do Miiko i poproś ją o pokój.
- Ale ja się boję Miiko, boję się że znowu powiem jedno słowo za dużo i naprawdę wyśle mnie lochu. - Nie za bardzo miałam ochotę z nią znowu rozmawiać, była niemiła. Tak jak wszyscy. Nevra był najmniej niemiły.
- Po pierwsze nie obiecuję że będę trzymał ręce przy sobie jeśli jeszcze raz będziemy spali razem. Po drugie nie chcę byś ukradła mi łóżko, ani też nie chcę by któreś z nas spało na podłodze. No i strasznie się wiercisz i kopiesz przez sen.
- Ale ja BARDZO polubiłam twoje łóżko - powiedziałam jak najsłodszym głosikiem, uśmiechnęłam się, zatrzepotałam rzęsami i popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem. - Wierzę w Ciebie że zachowasz się jak gentelman. A jeśli nie, to możemy Cię na przykład związać. Znajdzie się jakiś sposób.
- Masz tupet sugerując że to ja będę robił kłopot a nie ty. Naprawdę bardzo mnie zmotywowałaś do misji odesłania Cię tam skąd przyszłaś.
    Uśmiechnęłam się dumna z siebie.
- A widzisz? Potrafię być przekonująca i motywować ludzi do działania.
- W takim razie ja pójdę do Miiko. A ty zaczekaj tu na mnie. - Postanowił Nevra i tak też zrobił.

***

Z jednej strony ucieszyła mnie ta propozycja. A z drugiej miałam obawy bo kompletnie nie wiedziałam czego się po nich spodziewać.

- A potem przechodził korytarzem pewien białowłosy młodzieniec. A resztę historii już znasz, Waldziu. - Podsumowałam.
- Valkyon a nie Waldziu. - Poprawił mnie białowłosy mężczyzna.
- Przechodziłeś tym korytarzem, zapytałeś kim jestem, trochę porozmawialiśmy.
- Jesteś niesamowita. - Stwierdził Waldziu.
- Naprawdę? Tak myślisz? - Uśmiechnęłam się zaintrygowana tym stwierdzeniem.
- To najdłuższa odpowiedź na pytanie “Co tu robisz i kim jesteś” jaką w życiu słyszałem. Spokojnie można by było napisać z tego cały prolog. A może nawet pierwszy rozdział.   

Z kolei to była najdłuższa odpowiedź od Waldzia jaką ja usłyszałam do tej pory. Ale fakt, że poznaliśmy się dosłownie przed chwilą.

Nagle w przejściu do Sali z kryształem stanął Ezia.
- Valkyon, dobrze tu jesteś. Właśnie miałem Cię szukać, Miiko chciała byś dołączył do naszej dyskusji. - Powiedział Ezia. Waldek wstał i poszedł do sali.
- A co ze mną? - Zapytałam trochę zniecierpliwiona.
- Nie wiem, idź pozwiedzać czy coś - Odpowiedział Ezia. - Ale zaraz tu wróć.
- Boję się. Co jeśli mnie coś zaatakuje?
- Nic Cię nie zaatakuje, nie jesteś pierwszym człowiekiem w Eldaryi. W najgorszym wypadku Amaya Cię obsika. To na chowańce uważaj. Cała reszta nic Ci nie zrobi. Co najwyżej będą oceniać twój dziwny ubiór. Przywykniesz.
- Dobra, idę kupić nowe ciuchy. Albo chociaż przymierzyć. - Zgodziłam się. - Ale przydałby mi się prysznic.

Ezarel skinął głową z aprobatą i poszedł znowu tam gdzie była Miiko. A ja nieśmiało, ostrożnie, powolutku zaczęłam zwiedzać z nadzieję że wpadnę na kogoś tak sympatycznego jak Waldek.

Ostatnio zmieniony przez SamanthaJones (20-12-2022 o 22h36)

Offline

#3 01-03-2023 o 22h31

Straż Obsydianu
SamanthaJones
Nowa
SamanthaJones
...
Wiadomości: 4

Rozdział 2


   W swoim życiu widziałam już niejedno miasto małe i duże czy też wieś. Byłam w Niemczech, Włoszech, Chorwacji, Danii, Austrii i Szwecji. Przejechałam nawet niemal cały Izrael i kąpałam się w morzu Martwym. I nigdy nie zapomnę tego cudu natury, jakim jest jest to morze. Niczym niekończąca się gorąca kąpiel, a niczego nie kocham bardziej od gorących kąpieli.

Ale jeszcze nigdy, przenigdy nie widziałam takiej architektury. Pełno zaokrągleń, pasteli i świetne odwzorowane światło dnia mimo tak małej ilości okien. Pełno odcieni różu, fioletów i niebieskości. Jednak jak na mój gust nie wyglądało to tandetnie. Schludnie, starannie, solidnie. I pusto.

   Kiedy wreszcie udało mi się znaleźć wyjście z budynku … na zewnątrz był niezły tłum różnorodnych stworzeń. Młodych i starych, z sierścią lub z piórami, bardziej lub mniej zarośniętych, przypominających hybrydy zwierzęco-ludzkie. Dopiero na zewnątrz toczyło się życie.
   Może nie tak dużo osób jak na koncercie, ale dużo, możnaby liczyć w setkach. Pełno budynków, ale też zieleni, tarasów, jakieś ogrody parki i targi. Pełno drzew i kwiatów które przypominały hybrydy różnych gatunków z mojego świata. A na targach sprzedawcami były wyrośnięte na pół metra koty w butach stojące na dwóch tylnych łapach.
Zupełnie jak w dużych miastach nikt nie zwracał na mnie uwagi.
    Wszyscy byli zajęci zawodami sportowymi. A konkretnie wyścigami w parach, gdzie dwie osoby był związane ze sobą za nogi i musiały współpracować by wygrać bieg.
Tylko jakiś kot w butach zaczepił mnie mówiąc ludzkim głosem i w dodatku w moim języku.
Dał mi spokój kiedy zorientował się że nie dysponuję obowiązującą tu walutą. Nie chcieli przyjmować płatności ani w dolarach ani w euro.

   Nikt mi nie był w stanie też wskazać kantora, by wymienić pieniądze które miałam ze sobą. Nie było też możliwości płacić kartą czy tym bardziej blikiem. Każdy kogo o to zapytałam patrzył na mnie jak na kosmitkę. A niektórzy w ogóle nie mówili tym samym językiem co ja. Słyszałam różne dialekty, akcenty, języki.

   Kilka razy sprawdziłam zasięg w swojej komórce, ale oczywiście ani jednej kreski. A w dodatku bateria była już słaba.

   Poszłam dalej, aż do bramy strzeżonej przez dwóch ogrów. Nie miałam odwagi do nich podejść, więc zwiedzałam dalej ogrody z fontannami, drzewa egzotyczne. Był to obiekt jeszcze większy niż park Tivoli w Kopenhadze. Ale bez karuzeli, maszyn do gier z nagrodami, spływów kajakowych i nikt nigdzie nie sprzedawał hamburgerów. Czyli niby bardziej na bogato bo odczuwalnie większa powierzchnia, a jednocześnie biedniej bo mniej rozrywek.

   Trudno mi było powiedzieć czy ta społeczność jest bardziej rozwinięta czy mniej.
Zapragnęłam się dowiedzieć jakich technologii się tu używa. Czy to w kuchni, czy to w produkcji kosmetyków, ubrań, żywności i w medycynie. Jakiegoś oświetlenia na pewno używają, bo przecież widziałam.

“Przepraszam panowie, czy wiecie może jak dostanę się do … “ Zaczęłam ćwiczyć swoją kwestię próbując dodać sobie odwagi zanim rzeczywiście podejdę do ogrów i zapytam o drogę. Ale nie pamiętałam adresu ani nie miałam jak tego sprawdzić w swojej komórce.
Zrozpaczona zaczęłam klnąć pod nosem aż usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię.

- Diana, tu jesteś.  - odwróciłam się i zobaczyłam Nevrę. Pomachał mi kluczami przed swoją twarzą - Mam dobre wieści, masz przydzielony pokój. Już mi nie obślinisz poduszki.
- I nie będę słuchać twojego chrapania! Dziękuję Nevra! - Wykrzyknęłam z entuzjazmem i sięgnęłam po klucze.
- I nie będziesz mnie kopać przez sen - odpowiedział z równie wielkim entuzjazmem.
- I będę mogła spać nago! - wykrzyknęłam a Nevra zareagował miną jakbym naprawdę stanęła przed nim naga.
- Naprawdę chcesz ze mną grać w tą grę? - Zapytał.
- Nie mam innych ubrań niż to co mam teraz na sobie. Urwałam się z innego świata, nie pamiętasz? - Wyjaśniłam mu. - Pójdziemy wreszcie zobaczyć mój pokój?

   W drodze do pokoju podzieliłam się z nim moimi bolączkami o tym że nadal nie ma butów, o braku kantora i o tym że moje pieniądze są tu praktycznie bezwartościowe. Zapytałam mu jaki krem z filtrem poleca, bo skoro jest wampirem to na pewno używa. Na początku trochę się oburzył, że niby skąd to wiem, ale ostatecznie wyszło że w sumie to prawda że wampiry są trochę wrażliwe na słońce i coś mi polecił. Kolejny raz poruszyłam temat mojego powrotu tam skąd przyszłam, z nadzieją że może coś i wie i się wygada. Nic nowego się nie dowiedziałam. A na pytanie jak mam zarobić na swoje utrzymanie i zachcianki odpowiedział że Miiko mi znajdzie coś do roboty. Wcale mi się nie uśmiechało to, bo co niby Miiko miałaby mi dać za zadania? Obieranie ziemniaków, mycie podłogi, podawanie kawy?
Nie pisałam się na to. To miały być wakacje gdzie cieszę się życiem, a nie szkoła przetrwania gdzie zaczynam wszystko od zera i haruję za miskę ryżu.

- A mogę liczyć na jakieś buty? - Zapytałam by odciągnąć swoją uwagę od pozostałych zmartwień.
- Są w pokoju, już prawie jesteśmy.

  Stwierdziłem że mógł mi je przynieść. Szkoda że tak nie zrobił, bo moje stopy już trochę tu przeszły. Rozgrzany słońcem grunt, ostre krawędzie a po trawniku to bałam się chodzić w obawie że nastąpię na jakiegoś owada i mnie użądli jakaś zmutowana pszczoła lub osa.

- Masz szczęście, załapałaś się na ostatni wolny pokój, inaczej miałabyś współlokatora - powiedział mi Nevra otwierając mi drzwi do pokoju i puszczając mnie przodem.

   Pokój miał tak na oko kilkanaście metrów kwadratowych, łóżko na jakieś 100 centymetrów szerokości i 2 metry długości, wystarczająco jak na moje potrzeby. Okno było naprzeciwko drzwi, dość wysoko, mniej więcej na wysokości mojej głowy i całkiem duże. A dodam że jestem dość wysoka, mam 175 cm wzrostu. Ktoś niski nie miałby możliwości patrzeć przez to okno nie stojąc na jakimś krześle. Okno zdobiły długie zasłony w kolorze pudrowego różu. W tym samym kolorze był też ściany.
   Łóżko znajdowało się na osi między drzwiami wejściowymi a oknem pod ścianą i miało zaokrąglone rogi, przypominało duży kokon. Pościel wyglądała jak taka różowa chmurka. Uroczo.
Naprzeciwko łóżka Była wysoka pod sam sufit seledynowa szafa. Obok szafy wielki zegar jak te z kreskówek zegary, z którym co godzinę wyskakuje jakiś sztuczny ptak i wydaje z siebie dźwięk.
A na przeciwko szafy i jednocześnie koło łóżka, bliżej okna, było lustro na tyle duże by można było zobaczyć w nim całą swoją sylwetkę.
Podłoga przypominała trawnik kolorem i teksturą.

   Ale przejdźmy do najważniejszego - obiecane buty. Były koło drzwi wejściowych.
Szczerze? Nie wyglądały na wygodne. Jakimś cudem pasowały jak ulał, choć nikt mnie nie zapytał o rozmiar stopy. Ale przeczuwałam że będę mieć odciski po nich.
Noski jak mokasyny, oplatające kostki jak botki, ale z otworami w obrębie stopy jak sandały w kolorze Skydiver. Ale nic nie powiedziałam tylko podziękowałam i je założyłam.

   Nevra otworzył szafę i dał mi znać żebym podeszła. I zobaczyłam że w szafie są jakieś ubrania, ale nie tylko to. Ta szafa to przejście do prywatnej łazienki. Była dość mała, ale miała to co trzeba. Prysznic, toaletę, zlew i lustro. I ściany jakby z kamiennej ściany, miałam nadzieję że wodoodpornej w kolorze błękitnym.


Musiałam przyznać, nienajgorzej. Bywałam w hostelach o gorszym standardzie.
- Zostawię Cię samą, rozgość się i za 20 minut będzie pora obiadowa. - Powiedział Nevra zanim wyszedł.

  Skorzystałam z okazji by wskoczyć pod prysznic a potem przebrać się w nowe, czyste ciuchy. Do szczęścia brakowało mi jeszcze suszarki do włosów, własnej pralki, kosmetyków do pielęgnacji i makijażu, wygodnych kapci, perfum, ładowarki do telefonu, zasięgu, internetu i … słuchawek które miałam chodząc brzegiem morza. Ciekawe co się z nimi stało. Były to naprawdę drogie, porządne słuchawki. Nie pogardziłabym również swoimi markowymi, wygodnymi ciuchami.

   Chociaż te które wyciągnęłam z szafy też były całkiem fajne. Nie do końca w moim stylu, ale ładne i dobrej jakości.
   Biała spódnica podkreślająca szczupłą talię, zasłaniała trzy czwarte uda, czyli całkiem komfortowa długość na moje długie nogi. Ciemnoniebieski top pasujący do butów, na ramiączkach, nie było potrzeby zakładać pod spodem stanik bo dobrze podtrzymywał mój całkiem spory biust.
   Swoje kasztanowe włosy związałam w messy bun, postanowiłam że dopiero wieczorem je umyję. Zrobiłabym jeszcze makijaż ale nie miałam czym. Więc położyłam się na łóżku czekając na Nevrę. Nie byłam do końca pewna czy mam czekać na wampirka czy sama znaleźć stołówkę.
   W momencie w którym już powoli odpływałam w objęciach morfeusza usłyszałam pukanie do drzwi.
   Otworzyłam drzwi. To byli Nevra, Ezia i Waldzio.
    Zaprowadzili mnie na stołówkę i usiadłam przy stole razem z tym trio, czyli Nevrą, Eziem i Waldziem.  Danie podał nam centaur bez koszulki z rogami byka. Kolejny który odsłaniał klatę. Najpierw Valkyon, a teraz ten centaur. Tylko Valkyon nosił niby zbroję która prawie nic nie zakrywała, a centaur był po prostu bez koszulki.

- Mogłabyś nam opowiedzieć wszystko co pamiętasz zanim się tutaj obudziłaś? - Zapytał Ezia a jak skinęłam głową.
Opowiedziałam historię o tym że wyjechałam na wakacje na Malediwy i cieszyłam się życiem słuchając muzyki i spacerując brzegiem morza, w świetle księżyca. Nagle coś zaświeciło oślepiającym blaskiem …
- I nastąpiła teleportacja? - Dopytywał Ezia. Nevra i Waldzio jedli w milczeniu.
- Widocznie tak.i to już pierwszego dnia mojego przyjazdu. A potem obudziłam się koło Nevry bez swoich słuchawek. - odpowiedziałam smutno. - Nie pamiętam momentu w którym zasypiałam.

Nastała krępująca cisza.
- Na jak długo przyjechałaś tam gdzie przyjechałaś? - zapytał Nevra.
- Na 8 dni. I miałam zamiar spędzać całe dnie na słodkim lenistwie, nurkowaniu, masażach … - aż się rozmarzyłam.
- Biedne dziecko, widzę nieźle Ci się powodziło - skomentował Ezarel. Spojrzałam mu w oczy i zauważyłam że są niemal tak samo szmaragdowe jak moje. I mają podobny kształt. I długość rzęs. Szmaragd to dosyć rzadko spodziewany odcień jeśli chodzi o kolor oczu, więc bardzo mnie to zaintrygowało.
- Tak, nie narzekam. Moje życie już zaczynało się układać i już myślałam że doczekałam się swoich wymarzonych wakacji ale … jak sami widzicie coś nie wyszło i teraz jestem tu. - Stwierdziłam że już zbyt długo patrzę na Ezię. On pierwszy odwrócił wzrok. Miałam wrażenie że oboje poczuliśmy się niekomfortowe przez moje wpatrywanie się w jego oczy, ale z drugiej strony … on też patrzył w moje oczy. Więc czemu tylko ja mam czuć się “winna”.
- Cóż, wygląda na to, że twoje wakacje będą bardziej egzotyczne niż się tego spodziewałaś - skomentował Nevra.
- Wakacje? Nie wiem czy stać Cię na nasz serwis. Ile masz maany? - zapytał Ezia.
- Tylko euro i dolary. - odpowiedziałam.
- Czyli spłukana - stwierdził Valkyon. Byłam trochę zaskoczona bo przez cały ten czas się nie odzywał.
- To co, kto chce służącą? - Zapytał Ezarel. - Nikt? Okej, mi się przyda.
- Tak łatwo Ci nie oddam mojej przekąski. - Powiedział Nevra.
- To co, papier kamień nożyce? - Zaproponował Valkyon.
- Wypraszam sobie panowie, nie stać was na mój serwis. - Odpowiedziałam po czym odsunęłam się od stołu i już miałam sobie iść, ale chłopaki zaprotestowali.
- Diana, nie odchodź od stołu, prawie nic nie zjadłaś, tylko żartowaliśmy. - Tyle zrozumiałam bo mówili wszyscy na raz, całe trio.
- Straciłam apetyt. - Odpowiedziałam.

  Jedzenie było bardzo średnie, niedoprawione, nie ta tekstura, coś mi w nim nie pasowało, ale jeśli teraz nie zjem to zaraz będę bardzo głodna. Próbowałam to jeść, ale z trudem mi to szło. Spojrzałam co jedli moi towarzysze i ich jedzenie wyglądało o wiele lepiej. Po przełknięciu tego czegoś poczułam jak przez kącik oka uciekła mi łza i spływała powoli po policzku. Spojrzałam w sufit żeby się nie rozpłakać. Nie lubiłam płakać w czyjejś obecności.

   Ezarel gdzieś sobie poszedł, bez słowa, jego nikt nie zatrzymywał. Nevra i Valkyon spojrzeli na mnie zdziwieni, robiąc duże oczy.
- Diana, spokojnie, tylko żartowaliśmy - powiedział Nevra i wytarł moją łzę swoim kciukiem.
- Dumni z siebie jesteście? To nie bądźcie, bo to nie o to chodzi. Nie dam rady tego zjeść - odpowiedziałam z grymasem.
- Zbyt ostre? - zapytał Valkyon.
- Zbyt bez smaku - odpowiedziałam trochę ściszając głos żeby szef kuchni mnie przypadkiem nie usłyszał.


W tym czasie Ezarel do nas wrócił. I coś ze sobą przyniósł.
- Z tym powinno lepiej smakować - podał mi jakąś małą buteleczkę. - A jeśli to nie pomoże to masz deser.

  Spojrzałam na niego nie dowierzając w to co się właśnie wydarzyło. Podziękowałam mu. I rzeczywiście, z tą przyprawą w płynie smakowało lepiej. Deser był całkiem smaczny, trochę czekoladowy a wyczuwalnym smakiem miodu.
- Patrzcie i uczcie się chłopaki, ja to wiem czego potrzeba kobiecie. - skomentował Ezarel.

Nevra i Valkyon wydawali się trochę zaskoczeni zaistniałą sytuacją. Ale postanowiłam nie zwracać uwagi na żadnego z nich, tylko skupiłam się na jedzeniu. Nawet nie zorientowałam się kiedy Navra i Valkyon odeszli od stołu i zostałam sam na sam z Ezią.

- Sama pojechałaś na wakacje? - Zapytał Ezarel.
- Tak, sama. Zazwyczaj jeżdżę sama, bo czekając na innych nie doczekałabym się nigdy. A ty kiedy ostatnio byłeś na wakacjach?
- Wieki temu - odpowiedział po dłuższym zastanowieniu się. - Czym się zajmujesz na co dzień?
- Pracuję zdalnie jako frontend developer, czyli piszę kody do stron internetowych.
- Nie mam pojęcia co to znaczy. - odpowiedział patrząc na mnie jakbym mówiła w obcym języku. - A jakieś hobby?
- Podróżowanie, śpiewanie, moda, gry … różnie, nie lubię rutyny więc staram się urozmaicać sobie życie. A czym ty się zajmujesz?
- Jestem szefem straży Absyntu, kiedy nie jestem na misji to zajmuję się alchemią. I nieskromnie powiem że znam się na tym jak mało kto.
- Sam skomponowałeś przyprawę w płynie?
- Z małą pomocą Karuto. I pewnej ziemianki wiele lat temu.  - Mam kilka rodzajów, ale nie rozpowiadaj tego, bo zaraz wszyscy będą mnie o to męczyć. A mamy bardzo ograniczone zasoby.
- Twój sekret jest ze mną bezpieczny - obiecałam.
- Wróćmy do tematu hobby - zaproponował - Co lubisz śpiewać?
- Zależy od nastroju, ale mój popisowy numer to “Dream a little dream of me” i piosenki Lany del Rey. A moim celem jest nauczyć się śpiewać jak Christina Aguilera. A śpiewać uczyła mnie moja mama.
- Twoja mama uczy śpiewania?
- Kiedyś tak, jak byłam dzieckiem. Teraz robi karierę tworząc muzykę filmową i śpiewając w operze. Odkąd wyrosłam i jestem bardziej samodzielna to rzadko ją widuję bo ciągle nad czymś pracuje. Regularnie przelewała mi dość spore kieszonkowe żeby jakoś mi to zrekompensować. Więc na brak pieniędzy nigdy nie narzekałam.

    Ezia słuchał mnie uważnie ale mimo to zaczęłam się zastanawiać czy nie mówię o sobie zbyt dużo.
- Mówisz o tej kobiecie ze zdjęcia? - Zapytał a ja potwierdziłam. Wydawał się naprawdę zainteresowany tym co mówię, jakbym opowiadała o kimś ważnym. - To pokaż co potrafisz. Zaśpiewaj swój popisowy numer.
- Krępuję się - odpowiedziałam bo w ogóle się tego nie spodziewałam.
- Jesteśmy tu sami i na pewno masz to we krwi - rozejrzałam się po sali. Rzeczywiście, byliśmy tu sami.

Zniecierpliwiony centaur chciał nas wygonić, ale Ezarel wynegocjował z nim jeszcze 5 minut.
- Może pójdziemy gdzieś indziej? - zaproponowałam.
Zgodził się. Poszliśmy do … zgaduję że to sala alchemiczna, bo było tu pełno zlewek, próbek i innych narzędzi do eliksirów, mikstur, jak zwał tak zwał.
- Tu rzadko ktoś zagląda.
- Okej, ale w zamian pokażesz mi swoją księgę mikstur, na pewno jakąś masz.


   Ezarel zastanawiał się przez chwilę.
- Dobra, możesz ją przejrzeć ale tylko raz i w mojej obecności.

I nie było wyjścia. Musiałam zaśpiewać. Zaczęłam od naśladowania instrumentów by się trochę rozluźniać. A potem zaczęłam śpiewać “Dream a little dream of me” tak jak mnie mama uczyła, łącząc słowa z każdego wersu, najbardziej zmysłowo jak tylko potrafiłam.
- Chyba mam deja vu … - powiedział trochę melancholijnie. - Gdzieś to już słyszałem.
- W moim świecie to klasyk.
- A teraz wybacz, muszę tu trochę popracować. Jutro Ci pokażę moje przepisy.
- Dobrze nie ma sprawy, masz tu może przypadkiem szampon do włosów?

Nie nalegałam, po prostu wróciłam do swojego pokoju. Na szczęście mam chociaż szampon do włosów. Więc mogłam w końcu porządnie umyć włosy. Gorzej z wysuszeniem i ułożeniem ich. Ale dobre i to. Cieszyłam się że mogłam trochę pogadać z Ezarelem. Jednak umie być sympatyczny.

Ostatnio zmieniony przez SamanthaJones (01-03-2023 o 22h40)

Offline

#4 02-08-2023 o 21h21

Straż Obsydianu
SamanthaJones
Nowa
SamanthaJones
...
Wiadomości: 4

WSPOMNIENIE EZARELA
   
    To było około 25-26 lat temu. Eldaryę dotknęła plaga suszy. Lud Lund'Mullhingar nie był miejscem przyjaznym ani czarownicom, ani ziemianom. A Anna Maria  była i jednym i drugim. Jedna z ostatnich czarownic na ziemi która nie wiadomo jak ani po co znalazła się nagle akurat tam. W Lund'Mullhingar. Mogłaby być pokazywana na jarmarkach jako wybryk natury lub szaleni naukowcy przeprowadzaliby na niej eksperymenty.
   Na jej szczęście trafiła na mnie i chyba rzuciła na mnie jakiś urok, bo byłem w stanie posunąć się naprawdę daleko by ją uratować.
   Uciekliśmy aż do Balenvii. Haglae zgodziła się nas ukrywać u siebie, ale tylko na kilka dni.
Poradziła nam udać się do straży Eel i tak też z Anną zrobiliśmy.
Zostaliśmy namiętnymi kochankami i dzieliliśmy ze sobą pokój. Po jednej wspólnie spędzonej nocy obudziłem się przed nią i przyniosłem jej najlepszą herbatkę na świecie z rzadką i kosztowną odmianą miodu. Ale nie było jej w łóżku. Była pod prysznicem. Coś śpiewała w obcym mi języku. Tą samą piosenkę którą śpiewała Diana…
   Anna miała naprawdę piękny kojący głos i chyba właśnie na to poleciałem.
   A co do Diany … myślałem że będzie nieźle fałszować i będę mógł się niej ponabijać, ale nie, za dobrze jej to wyszło.
   Wracając do Anny … tego dnia dowiedziałem się o niej jeszcze coś. Coś bardzo istotnego dla naszej relacji …
   A teraz wróćmy do czasów obecnych. Z rozmyślań wyrwał mnie odgłos pukania do drzwi.
Nevra i Valkyon.
- I jak, co udało Ci się z niej wyciągnąć? - zapytali niemal jednocześnie. Zaciekawieni jakby nigdy nie widzieli żadnego ziemianina.
- Zgaduję że odesłanie jej do ziemian nie wchodzi w grę - Odpowiedziałem.
- W takim razie powinna dołączyć do mojej straży. Widzę potencjał.
  Moja rozmowa z nią odniosła zamierzony skutek. Dowiedziałem się wszystkiego co chciałem bez pytania o to wprost. Ale wolę to zachować dla siebie. Teraz muszę mieć tą ziemiankę na oku.
    Valkyon wydawał się obojętny, Nevra się zainteresował co ona w sobie ma, bo z reguły nie jestem szczególnie przyjaźnie nastawiony do nowych.

ROZDZIAŁ 3


    Byłam już za stara na to by otrzymać list z Hogwartu, odkryć Narnię, być dziewczyną której pragną bracia Salvatore a nawet na to by umawiać się z Leonardo di Caprio.
   Ale jak się okazało, nie byłam za stara na to by teleportować się do świata w którym wszystko było jakieś zmutowane. Zmutowane rośliny, zwierzęta i ludzie którzy mają cechy przeróżnych baśniowych istot.
      Wykończona niespodziewaną teleportacją i nagłą zmianą klimatu udawałam że śpię kiedy ktoś pukał do drzwi zapraszając mnie na kolację.
Przez większośc nocy źle spałam bo byłam w zbyt dużym szoku i nadal nie potrafiłam zaakceptować tego co mi się przydarzyło.
   Po przebraniu się, przeszłam się po budynku i było całkiem pusto. Pewnie jeszcze wszyscy spali. Co było mi jak najbardziej na rękę, chciałam poznać to miejsce jak najlepiej.
   Szukałam głównie czegoś co mogłoby mi posłużyć na broń lub drogi ucieczki.
Jednocześnie dość intensywnie zastanawiało mnie zachowanie Ezarela.
Jeśli to wszystko jest tylko snem, to Ezarel na pewno stał się kluczową postacią tego snu. Z pewnością sprawdzę w senniku co znaczy elf, wampir, kitsune, ogry…
 
    Z rozmyślań wyrwał mnie odgłos czyichś kroków. Postanowiłam się schować ale nie zdążyłam. Moim oczom ukazała się jakaś dziwna postać. Męska sylwetka, cała na czarno, zamaskowana. Miał czerwone, świecące się ślepia. I te ślepia spoglądały w moją stronę. Położył swój palec na ustach, w geście nakazującym bym była cicho.
- Chodź ze mną, wiem jak sprawić byś wróciła do domu - odezwał się męski głos tej zamaskowanej postaci
- Tak? I co jeszcze mi powiesz, że jesteś moim ojcem? Nie ufam ludziom którzy wyglądają jak Lord Vader! - Odpowiedziałam lekko podniesionym głosem. Znowu położył palec na swoich ustach.
- Cicho bądź, bo ktoś nas usłyszy - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Nie ufam Ci, idź precz przepadnij albo zacznę krzyczeć! - odparłam nieco ciszej ale stanowczo i zdecydowanie.

  Lord Vader tego uniwersum wypuścił głośno powietrze przez nozdrza jakby zirytowany i kręcąc głową z dezaprobatą poszedł sobie.
Zaraz po tym jak zniknął mi z pola widzenia ujrzałam Valdzia.
- Och, widzę nie tylko ja dzisiaj zjem przed wszystkimi. - Powiedział trochę zakłopotany jak tylko mnie zobaczył.
- Tak, głód mnie obudził. Znaczy chyba obudził bo dalej mam nadzieję że to wszystko to tylko sen. Bo jak inaczej mogę wytłumaczyć to że widziałam smoka, wampira, elfa, ogra i inne stworzenia które nie istnieją …
- Smoka? Smoki wyginęły. - Stwierdził Valkyon. Wydawał się zdziwiony moimi słowami.
- Nie ważne, idziemy coś zjeść? - zapytałam zrezygnowana i zmęczona tym że wszyscy traktują mnie tu jak wariatkę.

  Nie odzywaliśmy się do siebie zbyt dużo jedząc śniadanie. Zastanawiałam się czy powiedzieć mu o tajemniczym mężczyźnie czy też nie.
    A potem zaczęłam wspominać moje dzieciństwo.
    Myślałam o dniu kiedy ostatni raz zobaczyłam mojego ojca. Było to niedługo przed moimi 18 urodzinami. Próbowałyśmy z matką chyba wszystkiego by go odnaleźć. Zarówno listów gończych jak i zaklęć.
    Bo nigdy nie byliśmy normalną rodziną, praktykowaliśmy magię. Była to tajemnica rodzinna której nie wolno było mi nikomu zdradzić. Raz złamałam ten zakaz, powiedziałam o tym mojej przyjaciółce z dzieciństwa i mama musiała wymazać jej pamięć o mnie bo zrobiła się strasznie męcząca i stwarzała zagrożenie.
    W każdym razie ojca nie udało się odnaleźć, ślad po nim zaginął. I nigdy nie dopuściłyśmy do siebie myśli że nas zostawił i nie chce być odnaleziony. A może przytrafiło mu się to samo co mi? Trafił do jakiegoś innego, alternatywnego świata?
   A może ten Lord Vader naprawdę jest moim ojcem? Ale jego głos wcale nie brzmiał tak samo. Może zmienił mu się głos, albo moja pamięć do głosów mnie właśnie zawodzi? Nie, to niemożliwe.
    Ale ziarenko wątpliwości zostało już w mojej głowie zasiane i chciałam za wszelką cenę zobaczyć twarz tego mężczyzny i dowiedzieć się dlaczego tak podejrzanie się zachowuje. Jednocześnie bałam się iść z nim gdziekolwiek. Kto wie gdzie chciał mnie zaprowadzić, może w miejsce gdzie mógłby bez świadków mnie skrzywdzić.

    Nagle podszedł do nas jakiś inny mężczyzna. Średniego wzrostu, smukły, krótkie ciemne włosy, na nosie okulary i jeden “szczegół” który zwracał uwagę. Róg na czole. Starałam się nie roześmiać, właściwie nie okazać żadnej z emocji. A jego obecność wywołała we mnie niezłą mieszankę rozbawienia, zaskoczenia, niedowierzania. Przywitał się z Valkyonem. Mnie na początku zignorował.
- Szukam nijakiej Diany, ziemianki, widziałeś ją może? - Zapytał Valkyona.
- Siedzi obok mnie - wskazał na mnie głową.
- Cześć, jestem Keroshane, ale możesz mi mówić Kero, kazano mi oprowadzić Cię po naszym królestwie. - Przedstawił mi się nieśmiało. Po tonie jego głosu dało się wyczuć nutkę zakłopotania. A ja prawie zakrztusiłam się herbatą którą popijałam.
- Jasne, chętnie dam Ci się oprowadzić choćby teraz. - starałam się brzmieć przyjaźnie. Ale zamiast uśmiechu wyszedł mi grymas.
- Ale to po śniadaniu, bo umieram z głodu. Spotkajmy się w bibliotece za jakieś pół godziny. - Odparł po czym zajął miejsce kilka stolików od nas.

Pozostali też zaczęli się zbierać. Niektórzy przyglądali mi się z zaciekawieniem. Poprzedniego dnia również mi się przyglądali, ale nie aż tak. Właściwie to dopiero odkąd siedziałam przy stole z chłopakami to zauważyłam wścibskie spojrzenia. Wygląda na to że są oni kimś ważnym.
   Valkyon pożegnał się ze mną i sobie gdzieś poszedł. Na jego miejsce przyszły dwie młode dziewczyny.
- Czeeeść! Jestem Alaeja! Nie widziałam Cię tu wcześniej. - Przywitała się jedna z nich. Miała długie, białe włosy, duże i okrągłe niebieskie oczy, pełne niebieskie usta, lekko opaloną karnację i smukłą sylwetkę a jednocześnie duży biust i spory dekolt.
- Cześć, jestem Diana, jestem tu od wczoraj - Przywitałam się.
- Hej, jestem Karen - Przedstawiła się druga z nich. Nieco niższa i drobniejsza od tej pierwszej. Miała różowe włosy po lewej stronie i czarne włosy po prawej stronie głowy. Pełne usta, ale zaciśnięte w wąską linię, duże, migdałowego kształtu oczy koloru filotowo-szarego i jasną karnację.
   Przywitałam i przedstawiłam się też Karen.
  Obie dosiadły się do mnie i zaczęły plotkować między sobą co jakiś czas wyjaśniając mi kontekst by mnie wprowadzić.
  Dzięki temu dowiedziałam się że Nevra jest kobieciarzem z wianuszkiem adoradorek i często można go zobaczyć jak z kimś flirtuje. Ale również jest przywódcą straży cienia.
   Ezarel ma dość burzliwy romans z pielęgniarką, niejaką Ewelein czy jakoś tak. I jest przywódcą straży absyntu. Akurat tak się złożyło że siedział z tą pielęgniarką i wyglądało jakby mieli jakąś poważną rozmowę. A dodatkowo że szkoli swoją asystentkę o imieniu Huang Chu. Trudne imię, musiały mi to przeliterować.
   A Valkyon … on ogólnie był znany z tego że mało o sobie mówi. Dowiedziałam się o nim tyle że jest szefem straży Obsydianu, jego brat był jego jedyną rodziną ale zaginął kilka lat temu. A więc mieliśmy ze sobą coś wspólnego, obojgu nam zaginął ktoś bliski.
   Miiko była przywódczynią lśniącej straży, przełożoną szefów pozostałych straży, głównym dowódcą. Jej prawą ręką i ochroniarzem był ogr o imieniu Jamon.
   Kero był bibliotekarzem razem z Ykhar której jeszcze nie poznałam. Centaur Karuto zajmował się przede wszystkim kuchnią.
   Natomiast o sobie dziewczyny nie powiedziały mi za dużo. Dowiedziałam się tylko tyle że Alaeja jest syreną a Karenn wampirzycą. Nie wiedziałam czy mówić im o tym że jestem czarownicą i że widziałam zamaskowanego kolesia który wyglądał jak Lord Vader dla ubogich. W końcu to plotkary. Więc ostatecznie trzymałam się wersji że jestem tylko zwykłym, bezbronnym człowiekiem który znalazł się tu przypadkiem.
   
   Nagle Kero do nas podszedł by mi przypomnieć że będzie czekał na mnie w bibliotece i mam przyjść za kilkanaście minut. Widziałam że Ezarel go obserwował i poszedł za nim. A ja poszłam za nimi. Weszli po schodach piętro wyżej i zniknęli za trójkątno-kształtnymi drzwiami. Domyśliłam się że za tymi drzwiami jest biblioteka.

    Odczekałam te kilkanaście minut pod drzwiami. A kiedy Ezarel już wyszedł i poszedł do innego pokoju, weszłam do tej sali i nie pomyliłam się. To była biblioteka.

    Kero od razu dał mi test do rozwiązania. Zostałam przydzielona do straży absyntu. Trudno mi było powiedzieć na jakiej podstawie, bo pytania na to nie wskazywały.
   Keroshane opowiedział mi czym zajmuje się straż absyntu. Głównie eliksirami, ale też pozyskiwaniem składników, trochę astrologią i gemmologią. I jak już się wcześniej dowiedziałam, szefem tej straży jest Ezarel.
   Następnie rozrysował mi mapę co gdzie się znajduje, dokładnie wszystko mi tłumacząc. Opowiedział mi o “chowańcach”, czyli o pupilach których można tu spotkać. Wyglądały bardzo egzotycznie, jak hybrydy wielogatunkowe dzikich zwierząt. Okazało się, że wcale nie widziałam smoka, tylko draflayela. Chowańca który wyglądem przypominał małego smoka wielkości dorosłego jamnika.
    A po wszystkim wysłał mnie do przychodni na testy toksykologiczne, morfologię i jakieś inne badania.
    Dzięki mapie znalazłam przychodnię bez trudu. Była dosłownie drzwi obok. Tam powitała mnie piękna, białowłosa zgrabna kobieta o celtyckiej jasnej karnacji. Przedstawiła się jako Ewelein, widziałam ją wcześniej w stołówce. Wiedziałam już że jest elfem i kochanką Ezarela. Pobrała mi trochę krwi, podała mi kartę do wypełnienia, zrobiła ze mną wywiad i kazała przyjść po wyniki następnego dnia. 
    Następnie przyszła kolej spotkać się z Ezarelem w jego laboratorium by powiadomić go o tym że zostałam przydzielona do jego straży.
    Jednak na drzwiach jego pracowni ujrzałam kartkę z napisem “Proszę nie przeszkadzać”.
Uszanowałam to i poszłam do biblioteki. Kero już tam nie była, była jakaś rudowłosa dziewczyna z zajęczymi uszami.
- K-kim j-jesteś? - Zapytała wystraszona jąkając się.
- Jestem Diana, czy jest w tej bibliotece coś w moim języku?- Zapytałam spokojnym tonem.
- Diana ziemianka? - Dopytała
- Tak, dokładnie.
Spojrzała na mnie trochę wystraszona.
- To ja już może sobie pójdę - odwróciłam się na pięcie i wyszłam. Nie chciałam by padła przeze mnie na zawał serca. Oddaliłam się pośpiesznym krokiem.

Zeszłam do kuźni i zobaczyłam ogra wykuwającego miecze. Nadal się go bałam więc oddaliłam się. Do lochów nie miałam zamiaru wchodzić.
   Więc wyszłam na zewnątrz. Było o wiele mniej straganów niż poprzedniego dnia. Pod wiśnią Valkyon z kimś trenował walkę na miecze. Im też nie chciałam przeszkadzać.
   Kiedy ponownie mijałam alejkę handlową odezwał się do mnie Wielki, metrowy rudy kot z heterochromią. Miał niski, chrypliwy ale i momentami delikatnie piskliwy głos.
- Witaj piękna. Mam na imię Purral, słyszałem że masz kłopoty finansowe. Mam dla Ciebie pewną propozycję.
- Jaką? - Zapytałam zaintrygowana.
- Porozmawiajmy gdzieś na osobności
- Nie, dzięki. Jestem nowa, nie chcę podpaść straży.
- To sprawa życia i śmierci, chodzi o mężczyznę w masce. - Wyjaśnił.

Offline

Strony : 1